Zakończenie debaty

III    szczeciński  zalew  myśli                                   www.fundacja-dom-rodzinny.org.pl

 

Zakończenie debaty /głos organizatora sympozjum/

Arkadiusz Więcko – organizator sympozjum : Choć w sposób spóźniony, czuję się jednak wywołany do tablicy i chętnie się włączę w tok Państwa dyskusji, której osią stała się sprawa sensowności konkursów. Dlaczego przygotowując to  spotkanie w duchu nie autorytarnym – zgodnie z przesłaniem szczecińskiego zalewu myśli- pozwoliłem sobie na …formę rywalizującą czyli konkurs? Mało tego, zadbałem o jury i atrakcyjne nagrody! Jak to się ma do wyrażonego w przesłaniu  tegorocznego sympozjum zdania dystansującego się od ducha wyścigów, parcia do sukcesu, uznania?                                                                                                                                                     Ano właśnie, błogosławione przypadki! Pomysł by uczestników sympozjum zaprosić  do rysowania chodził mi po głowie od dawna. Myśl aby „ubrać” go w konkursowe ramy przyszła w ostatniej chwili…  . Może sprawił to lęk, że dorośli mogą odrzucić taką zbyt infantylną –ich zdaniem-  propozycję? Perspektywa nagrody budziła nadzieję na „przełamanie oporów” : nieśmiałości, obciachu.  Przybierając utarte, konkursowe ramy, spróbowaliśmy nadać im nową treść, zaznaczyć dystans, nie identyfikując się z konkursowymi imponderabiliami. Stąd zaproszenie do jury obok znanego artysty /Timm Stutz/ – Agnieszki Hajdukiewicz,  nieznanej szerzej /przynajmniej narazie/studentki czy  Ewy Maciukiewicz -osoby niepełnosprawnej intelektualnie. Stąd, mimo obecności  nagród, werdykt jury okazał się daleki od tzw. profesjonalnych kryteriów. Chodziło  raczej o dobrą, rysunkową zabawę i powrót wyobraźni do własnego dzieciństwa – uruchomienia na nowo śmiałej, nieskrępowanej kanonami dorosłości,  wyobraźni. Jeśli jednak „niesmak” u naszego gościa, Marcina Gajdy pozostał, to się nie dziwię . Sam też wolałbym przebywać w świecie w którym nie ma  potrzeby udowadniania czegokolwiek poprzez rywalizację. Póki co w takim, a nie innym świecie przyszło nam żyć i nie wiem czy kiedykolwiek –zważywszy na ludzką naturę- uda się tę „przypadłość” z życia społecznego wyeliminować. Ja mam to szczęście, że przyjaźniąc się od lat z osobami upośledzonymi  doświadczam na co dzień tej „atmosfery” za którą tęskni Marcin Gajda i wiele innych osób.                                                                                                                                    Na koniec podzielę się tym jak wspólnoty  „Wiara i Światło” rozwiązują  „problem” rywalizacji podczas obozowych olimpiad z udziałem osób niepełnosprawnych intelektualnie. Olimpiada kojarzy nam się z walką o medale i sportową -ale jednak! – rywalizacją, gdzie obok zwycięzców stają zawsze  przegrani. Dla kogoś takiego jak Danusia, osoby niepełnosprawnej intelektualnie i fizycznie  /na wózku, z deficytami w sprawnym poruszaniu rękami/ ,  przyjaciele wymyślili  specjalną konkurencję : rzut oburącz piłką do ustawionego  w „przyjaznej” odległości, kosza na śmieci. Sprawniejsi rywalizowali pod „prawdziwym” koszem do gry. Piotrek, mężczyzna z autyzmem doczekał się „swojej” konkurencji w postaci wystrzałów z ulubionej, plastikowej  armatki i był tu bezkonkurencyjny/sam jeden/! Słodkie nagrody i dyplomy otrzymali wszyscy bez względu na zajęte miejsce!                                                                                                                       To my – organizatorzy tak naprawdę, prowadząc imprezę, decydujemy jakiego charakteru nabierze konkurs – czy będzie traktowany „na serio” czy „z przymrużeniem oka”? Będzie okazją do „wywyższenia” jednych poprzez wskazane miejsce i nagrody, a „zdołowania” drugich poprzez brak dla nich miejsca na podium i nagród czy też pozwolimy na „zaistnienie”wszystkim uczestnikom konkursu? Nie mam złudzeń, że świat „karmi się”  sukcesem, efektywnością, uwielbia wyławiać nieprzeciętne talenty i takie osoby kreować, nagradzać, hołubić. Można jednak ten trend pozytywnie ukierunkować – na słabych!! Wymaga to oczywiście wysiłku kontemplacyjnego namysłu i cywilnej odwagi!                                                                                                                     Na koniec podzielę sie prawdziwą historią o zabarwieniu  anegdotycznym , która będzie dobrym podsumowaniem tego o czym mówimy.                                                                                                          Zobaczcie Państwo jakie zamieszanie w świecie nauki wywołała niedawno decyzja wybitnego, młodego matematyka rosyjskiego z Sankt Peteresburga, który odmówił zacnej , amerykańskiej fundacji przyjęcia medalu Fieldsa /matematyczny Oskar/za wybitne, matematyczne osiągnięcia z jednoczesnym czekiem na milion dolarów. Niezamożny, mieszkający samotnie z matką matematyczny geniusz na pytanie oniemiałych dziennikarzy: dlaczego tak postąpił?,  odpowiedział, że nagrodę  już odebrał w… postaci dojścia do prawdy /udowodnił bardzo trudne twierdzenie, które przez długi czas pozostawało bez przekonywującego dowodu/. Nie poskutkowała perswazja ze strony samego prezesa fundacji. Okazuje się , że można w tym „ułomnym” świecie kierować się innymi wartościami niż sława i uznanie, pieniądze … I ma to swoją wymierną cenę! Światu trudno pojąć taką decyzję młodego geniusza –doszukuje się więc psychicznego niezrównoważenia…. ./koniec/

 

Brak możliwości komentowania.