Tak się składa, że wspólnoty międzynarodowego ruchu „Wiara i Światło” obchodziły niedawno swój jubileusz [Zobacz materiały wideo] 40lecia istnienia w Szczecinie 1983-2023. Społeczność ta ma charakter spotkaniowy i skupia osoby z niepełnosprawnością intelektualną, ich rodziny i przyjaciół. Mówi się o nich nieco złośliwie, że słyną z …nierobienia nic. To prawda, że uczestnicy wspólnoty cenią sobie spotkania, więzi, wzajemne odwiedziny bardziej niż doraźne działania czy sprawy „do załatwienia”. To budzi jednak krzywdzące skojarzenia z pięknoduchami, co to przebywają „pięć centymetrów nad ziemią”. Paradoksalnie, spędzanie razem czasu owocuje więzią, która nie pozwala człowiekowi przejść obojętnie obok trudnej sprawy, w którą trzeba się zaangażować, a to przecież zawsze „kosztuje”.
Uczestnicy WiŚ niemal wszystko robią razem, począwszy od wspólnego wyjścia na spacer po wspólną troskę o osobę, której mama właśnie odeszła. Nie szukają na siłę osób „do zaopiekowania”, bo każdy ma dość swoich problemów w rodzinie. Ale kiedy pojawia się na horyzoncie rodzina, która ma akurat poważny problem, to wspólnota rozważa, na ile ma w sobie gotowość do przyjścia z pomocą. Robimy to w wolności i nie za wszelką cenę, by na przykład „dobrze wypaść”…
Na spotkaniach wspólnoty (raz w miesiącu) wszystko jest „na pożarcie”: odegrana scenka do biblijnego fragmentu, pytania w grupkach dzielenia, odpowiedzi na pytanie: co słychać?, super pomysł na plastyczny warsztat, odśpiewany przewodni refren, łącznie z planem samej modlitwy jak i wspólną …agapą. Plan spotkania podporządkowany jest bowiem zasadzie, że ponad wszystko w centrum stoją najsłabsze osoby (dzisiaj mogłeś być to ty…). Na tej wspólnej drodze (już ponad 40 lat!) ważną rzeczą wydaje się trwanie, trzymanie blisko siebie, by się lepiej poznawać i rozumieć. Przez cały ten czas miał też miejsce postępujący proces zauważania, że pomiędzy nami przebywa cicha obecność: KTOŚ, komu możesz bezgranicznie zaufać, zobaczyć swoje życie w pełni prawdziwym świetle. Dla wierzących uczestników wspólnoty jest to bez wątpienia żywa osoba Jezusa Chrystusa, dla pozostałych będzie to po prostu Miłość. Tak postępuje na ziemi Kraina Łagodności.
Wyjątkową pozycję zajmują we wspólnocie nasi krusi przyjaciele. Dla nich miłość, przyjaźń, Jezus wydają się być różnymi nazwami tego samego, bez cienia wątpliwości czy potrzeby rozkminiania!
Każdy z nas pragnie być zauważonym i mieć rację. Kto więc we wspólnocie ma zapanować nad potężnymi siłami ludzkiego EGO, wrogością? Buforem bezpieczeństwa w chwilach napięć we wspólnocie stają się krusi przyjaciele: swoją milczącą obecnością przywołują nas szybko do porządku. Choć na co dzień pozostają bardzo zależni i podporządkowani swoim rodzicom, dysponują zarazem niewyczerpanymi – bezcennymi dla nas – pokładami akceptacji, czułości i …wolnego czasu. Kiedy się do nas przytulają, uśmiechają, zabiegają o naszą uwagę, przejawiają niezrozumiałe dla nas aktywności (zabawa bez końca pękiem kluczy, dzierganie igłą z nićmi kolejnego wachlarzyka czy przejmująca troska o pluszowego słonika) – za każdym razem potrafią być sobą, ani przez moment nie pękają! To od nich pobierałem korepetycje z odwagi bycia sobą.
Doświadczenie przebywania we wspólnocie „Wiara i Światło”, tej wyjątkowej Krainie Łagodności „wyostrzyło” moje patrzenie na jakość relacji międzyludzkich. Zobaczyłem, że instytucje, organizacje powołane do niesienia ludziom ulgi, pomocy mocno kuleją – karmią nas zaledwie okruchami, działają często deklaratywnie. Występuje nierzadko niedostatek ofiarności, empatii, „ludzkiego” podejścia.
Zauważam, że w tak zwanym „trzecim sektorze” fundacje, stowarzyszenia podejmujące szlachetne cele i działania szybko się etatyzują, a poprzez działania w formule „od projektu – do projektu” wymusza się na nich doraźność: działamy póki są pieniądze. Tak zorganizowana infrastruktura społecznych stosunków „cierpi” na niedostatek więzi i słabą jakość usług, bo zubożona została o oddolną sprawczość. Grę „w drużynie” zastępują wyścigi w konkursie i pokusa deklaracji „na wyrost”, by przebić konkurentów!
Ratunkiem dla uzdrowienia relacji: instytucja – obywatel jest – moim zdaniem – podniesienie rangi umownego sektora „Krainy Łagodności” w tworzeniu krwioobiegu społecznych więzi. Tylko żywe wspólnoty – niekoniecznie stricte religijne – stawiające w centrum najsłabszych, oparte na autentycznych więziach ludzi dobrej woli są w stanie nieść godną pomoc bliźniemu. Ważne, by więzi te były oparte na dobrowolnym udziale i niezależne od zasobności portfeli. Powyższe kryteria spełnia zarówno żywa wspólnota „Wiara i Światło”, jak i samorzutna wspólnota sąsiedzka w osiedlowym bloku. Tak się pewnie dzieje od pokoleń, ale pozostaje to jakby na marginesie uwagi decydentów, bagatelizowane, wręcz niedostrzegane!
Kraina Łagodności obrała kurs na zero dopłat, subwencji! Za darmo nie oznacza: gorzej, jeśli są obecne żywe więzi! Oczywiście nie rezygnujemy z dobrowolnych zrzutek, bo życie w końcu kosztuje…. Jednak ze świadomością, że obecność pieniądza wprowadza w obszar ludzkich więzi pokusę podziałów na „lepszych” (ci, co więcej dali) i „gorszych” (ci, co mniej dali albo wcale), używania innych do swoich celów (znajomość z tobą przyniesie mi korzyść czy stratę?). Wkrada się też nieufność: co „oni” zrobili z naszymi pieniędzmi?
Instytucje bez pieniędzy nie są w stanie funkcjonować – to zrozumiałe. Tym samym jednak trudno urzędnikom, politykom zrozumieć ducha „Krainy Łagodności”. Brak zrozumienia skutkuje kiepskim ustawodawstwem np. w przypadku perspektyw sieroty z niepełnosprawnością intelektualną, która nie została przez odchodzącą mamę ubezwłasnowolniona, a na dodatek mama nie zadbała o to, by wyznaczyć wcześniej dla córki opiekuna prawnego. Kto ma ją teraz reprezentować? Dla urzędnika bliska osoba, ale nie z rodziny to „obcy”, budzący na starcie szereg podejrzeń, że pewnie czyha na majątek. Bo jakże to możliwe, żeby czynić coś bezinteresownie? Kraino Łagodności, ocal nasze człowieczeństwo!
Autor:
Arek Więcko, uczestnik od 1983 roku wspólnoty międzynarodowego ruchu „Wiara i Światło”, miłośnik „Krainy Łagodności”.