Moje życie z Bogiem w codzienności

Autor: Piotr Prieto

Św. Jan Paweł II kiedy w 2002 r. kanonizując założyciela Opus Dei  powiedział, że św. Josemaria jest świętym codzienności. Każdy z nas doświadcza trudów codzienności, każdy – więc ja też. Kiedy mnie zaproszono żeby uczestniczyć w tym panelu, było mi bardzo miło, bo dowiedziałem się , że temat mojego krótkiego wystąpienia to: moje życie z Bogiem w codzienności.  Mimo tego, że nie  do końca mi to wychodzi, czuję się zobowiązany, żeby o tym mówić, bo poznałem w 1972 roku tego świętego codzienności.

Śpiewaj, śpiewaj te piosenki o miłości, bo bardzo je lubię! Studiowałem architekturę w Barcelonie kiedy poznałem Założyciela Opus Dei. Miałem ogromne szczęście, bo z małą grupą studentów spędziliśmy z Nim dwa miesiące. Prawie zawsze te spotkania były nie formalne, przebiegały w atmosferze rodzinnej, a tematy rozmów rodziły się  spontanicznie, z  poczuciem humoru, okraszane często piosenkami. Miałem wtedy okazję dużo śpiewać z kolegą, często były to piosenki o miłości. Swięty Josemaria bardzo nam dziękował i mawiał, że te piosenki o miłości ludzkiej bardzo lubi, ponieważ piękna miłość między mężczyzną a kobietą jest odbiciem wielkiej miłości Boskiej do każdego z nas. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że  obcowanie z Założycielem Opus Dei było tak naturalne, tak szczere bez dystansu, tak ciepłe. Wyczekiwałem kolejnego dnia z niecierpliwością…

Głębokie tematy o życiu były poruszane  bez patosu, pozytywnie z pogodą ducha, bo Bóg – jak mawiał św.Josemaria – jest naszym kochającym Ojcem. Tę wizję, że Bóg jest naszym Ojcem miał jadąc tramwajem w Madrycie w 1931r. Dlatego mówił, że może najgłębsza modlitwa Jego życia to akurat ta w tramwaju, kiedy próbował czytać gazety danego dnia.

Zachęcał nas do nauki, do sportu, do dobrych relacji z rodzicami, z kolegami, ale przede wszystkim do osobistej relacji z Chrystusem, która jest fundamentem innych relacji. Modlitwa osobista, rozważanie – mówił- jest jak piec, a jeśli piec działa dobrze to kaloryfery grzeją  przez cały dzień.

Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że starszy ksiądz (wtedy św. Josemaria miał 70 lat) zainteresował się naszymi sprawami, pochwalił nasze młodzieżowe pomysły. Czuliśmy, że  po prostu kocha on świat, nasz świat i naszą codzienność. Pięć lat wcześniej wygłosił kazanie podczas mszy w kampusie uniwersyteckim, gdzie powiedział następujące zdanie: Albo potrafimy spotkać Pana w naszym codziennym życiu, albo Go nie spotkamy nigdy.

Mocne stwierdzenie, które nie podważa wartości obecności Boga w świątyni, raczej pozwala zdystansować się do  prowadzenia podwójnego życia chrześcijańskiego: z jednej strony życie religijne, a z drugiej moje codzienne życie.  Nasze zadanie polega na odkryciu Boga wśród naszych codziennych spraw. Mało tego, nasze zajęcia, praca, relacje z innymi stanowią miejsce spotkania z Bogiem.

Jak ja  próbuję to zrobić? Oczywiście najważniejsze w życiu są osoby, bo w każdym człowieku jest Chrystus. Każde moje zajęcie: intelektualne, duszpasterskie, czy jak najzwyczajniej prozaiczne np. sprzątanie, przygotowanie posiłków, proste naprawy domowe stanowią pomoc dla drugiego człowieka.

Każdy z nas ma doświadczenie, że można być bardzo skupionym nad tym co robimy i myśleć tylko o tym, a w głębi nas tkwi intencja, która dopinguje nas do dobrego wykonania naszej pracy.  Człowiek, który nie wierzy w Boga może mieć też szlachetny humanitarny cel w swoich działaniach. Wydaje mi się, że świadomość obecności Pana Boga w moim życiu, bardziej motywuje mnie do wykonywania dobrej pracy. Wielkie szczęście mieć takiego dobrego szefa,  który jednocześnie jest kochającym Ojcem, widzącym moją intencję, mój wysiłek; Ojca dla którego wynik nie jest celem samym w sobie. W związku z tym, praca która wychodzi dobrze nie koniecznie jest zawsze dobrą pracą. Kierowanie się tylko osobistym zyskiem finansowym, zrobienie czegoś na pokaz, aby ktoś mnie zauważył, pomniejsza wartość mojej pracy.

Warto mieć taką świadomość, że wszystko co czynimy dla innych ma wartość „na teraz” i „na zawsze”. Często to co robimy dla bliźnich wymaga od nas pokonywania naszych codziennych słabości: zniechęcenia, lenistwa, gorszego humoru, braku cierpliwości. Dopiero taka postawa pozwala nam odpowiedzieć na kluczowe pytanie: czym jest miłość? O taką właśnie miłość zostaniemy zapytani na końcu naszego życia: czy mi pomogłeś , kiedy byłem sam, kiedy byłem niesprawiedliwie traktowany, kiedy potrzebowałem rady? Bóg nie będzie pytał mnie o to czy odniosłem sukces i czy czułem, że jestem królem świata.

Każdy z nas doświadcza trudów codzienności, ale świadomość że codzienna praca może nas prowadzić do Boga, jeżeli jest wykonywana z miłością, daje olbrzymią radość. Życzę każdemu z Państwa odkrycia tej prawdy, która bardzo mi osobiście pomaga.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.