Moja droga do trzeźwości

Konferencja przygotowana na sympozjum „Silny potrzebuje słabego” w ramach I Szczecińskiego Zalewu Myśli na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie

Marek Dorożyński

Moja droga do trzeźwości

 

Alkohol poprawia nastrój?

Nie jest mi łatwo o tym mówić, gdyż sam jestem alkoholikiem z 17.letnim stażem niepicia alkoholu. To czego doświadczyłem jako czynny alkoholik spróbuję – z aktualnie zajmowanego miejsca – podzielić się z Państwem. Jak poznać alkoholika? To osoba nadużywająca alkoholu, nie panująca nad alkoholem. Rzecz względna ktoś powie – zależy przecież jaką kto ma głowę. Jak wygląda alkoholik? Bez trudu przywołujemy liczne obrazy z życia wzięte: człowieka leżącego w bramie, na ulicy, na przystanku czy pod mostem. Matki odsuwają wtedy na bok małe dzieci, by oszczędzić im takich przykrych widoków. Stajemy się zobojętniali. Mówimy: napił się jak świnia! Odmawiamy alkoholikowi cech ludzkich. Pogardzamy nim, choć nie przestał być w tym momencie człowiekiem. Alkoholik żyje w świecie iluzji. Chęć napicia się jest w nim silniejsza niż świadomość konsekwencji, które go dosięgną. Spotykamy się ze zjawiskiem nadużywania alkoholu w najbliższej rodzinie, w pracy, w szkole, wszędzie. Nie jest tak, że alkoholizm dominuje w jakiejś jednej grupie społecznej. Na czym więc polega ten rodzaj choroby? Może najlepiej zobrazuję to na własnym przykładzie. Wielokrotnie obiecywałem sobie, że przestanę pić. Niejednokrotnie wytrzymywałem, a to tydzień, miesiąc, trzy. I przychodził taki dzień o którym alkoholicy mówią w swoim środowisku: „wpadłem!”/upiłem się/. Alkoholik nie jest w stanie sam  – żyjąc w swoim urojonym świecie – rozpoznać pewnych symptomów postępującej choroby alkoholowej. Nie wie jaka to siła popycha go w stronę tego, że musi się znowu napić, pomimo tego, że sobie obiecywał. Kto stosunkowo niedawno przestał pić może mieć nawet wątpliwości czy jest alkoholikiem, czy całkowita abstynencja jest warunkiem koniecznym obrony, przed powrotem do picia. Droga trzeźwienia dla takiego człowieka wydać się może bardzo trudna, nieprzyjemna, wręcz przerażająca. Bo jak tu żyć , kiedy przez tyle lat człowiek fundował sobie życie oparte na priorytecie alkoholu. Jak teraz żyć bez tego, co poprawiało  humor, nastrój , zaróżowiało świat? Wcześniej wydawało się , że wszystko jakoś się uda, jakoś się załatwi. Jak mantrę alkoholik powtarza sobie: jakoś to będzie. Ale jak? – tego pytania sobie już nie stawia. Nie chcę Państwa zasmucać przytaczając prawdziwe historie z życia alkoholika, czy nierzadko nawet i wesołe, bo alkoholizm to nie tylko traumatyczne przeżycia. Jeśli miały miejsce także zdarzenia zabawne, to tylko dla niego i grupy kompanów od kieliszka – na pewno już  nie dla otoczenia, najbliższej rodziny. Alkoholik przegrywa swoje życie na wielu płaszczyznach. Przegrywa fizycznie. Cierpi jego ciało: serce, nerki, wątroba, układ nerwowy. Cierpi życie rodzinne. Alkoholik traci więź, szacunek u najbliższych, hamuje rozwój emocjonalny swoich dzieci, rujnuje  budżet domowy przepijając rodzinne zasoby. Ponosi straty także społeczeństwo: alkoholik zaniedbuje swoją pracę, staje się niezdolny do dłuższego wysiłku, naraża się na szczególne wypadki, kalectwo, rozbija rodzinę,  rozpija nierzadko innych. Alkoholikowi wydaje się, że pijąc zakrywa swoje niedoskonałości, wady, staje się kimś „lepszym”. W swoim mniemaniu wydaje mu się, że może być bardziej sobą kiedy się napije. To prawda o tyle, o ile „puszczają” w nim hamulce moralne, obojętnieje sumienie. Przekonuje go fakt, że ośmiela się wtedy w rozmowie,  staje się  bardziej dowcipny, towarzyski, szczery. Imponuje mu bycie „duszą towarzystwa”, zwłaszcza wśród kobiet. Wydaje mu się, że nie jest to możliwe „na trzeźwo” i dlatego musi wciąż pić, by przedłużyć chwile swojej szczęśliwości. Problem pojawia się wraz z podjęciem przez alkoholika abstynencji: jak teraz żyć bez „dopalacza”, który wprowadzał w miły nastrój? Przecież wtedy wyjdzie na jaw coś, co wydawało mu się , że skutecznie ukrywa: nieśmiałość, brak odwagi, lęki, obawy?

 

Moje dwanaście kroków w skrócie

Cały program kuracji trzeźwościowej  Anonimowych Alkoholików – dzięki któremu jestem dziś tu z wami jako trzeźwy alkoholik– sprowadza się do dwunastu kroków. Podkreślenia wymaga fakt, że mimo długoletniego nie picia nadal jestem pogrążony w chorobie zwanej alkoholizmem. Inaczej mówiąc nie mógłbym bez przykrych dla mnie konsekwencji powiedzieć sobie, że ja już jestem na nowo człowiekiem wolnym od uzależnienia, wyleczonym! Stąd nie będę ryzykował zejścia piętro niżej do restauracji ”Zamkowa”, by wznieść tam toast za obecnych tu na sali trzeźwych alkoholików. Jak do tego doszło, że nie stoczyłem się kiedyś do końca jak wielu moich kolegów? Dziękuję sile wyższej, Bogu – jakkolwiek  jestem w stanie go pojąć –że w ruchu  AA pozostawiono furtkę dla niedowiarków takich jak ja. Nikt nie wymagał – na moje szczęście – ode mnie konkretnej formy wyznania wiary. Zwłaszcza, że w okresie swojego picia oddaliłem się jeszcze bardziej od Boga czyniąc mu wyrzuty, że pozwolił na to, co mnie w życiu spotkało. Mój zarzut koronny: innym się powiodło, a mnie nie!

           Pierwszym krokiem na drodze trzeźwienia w ruchu AA jest przyznanie się przed samym sobą , że jestem alkoholikiem. Dosłownie brzmi to tak: „Przyznaję, że jestem bezsilny wobec alkoholu, że przestałem kierować swoim życiem”. Dlaczego tak ważną rzeczą jest dokonanie tego pierwszego kroku? Bo kto lubi się przyznać do własnej porażki? W przypadku alkoholika porażką – w jego odczuciu – jest odstawienie wódki, która mu poprawiała przecież samopoczucie, pomagała wręcz! Kapitalnego znaczenia w całym programie terapii odgrywa grupa wsparcia., bowiem niewyobrażalna siła spoczywa właśnie w  grupie. To siła moralna, kontrolna, a także motywująca. Były czynione w Stanach Zjednoczonych próby terapii indywidualnej alkoholików. Okazały się mało skuteczne w obliczu skłonności ludzkiej inteligencji do manipulacji, matactwa, krygowania się nawet przed najwytrawniejszymi specjalistami.                                                                                               Znam wiele osób, które nie piją od wielu już lat i uczą się na nowo żyć. Dla alkoholika najtrudniejszy jest pierwszy okres po odstawieniu alkoholu. Pojawia się w nim wtedy lęk, uczucie drżenia rąk,  ilekroć mija obok sklep monopolowy, restaurację – czy nie ulegnie na nowo pokusie wejścia? Jest to czas, kiedy osoby mu dotąd najbliższe nie potrafią jeszcze uwierzyć , że możliwy jest powrót do normalnego życia po tych wszystkich, dokonywanych przez lata krzywdach, zranieniach. Wybaczyć, zaakceptować, pokochać na nowo, przyjąć oto miara wyzwań  stojących przed rodziną, znajomymi. To nieodzowny element skuteczności samej terapii. Mądrą tradycją AA, która niewątpliwie wzmacnia pozytywne nastawienie do trwania w trzeźwieniu jest świętowanie kolejnych rocznic „nie picia” z udziałem najbliższych znajomych oraz  samej grupy wsparcia. To spotkanie ma charakter otwarty. Jest tort, są świeczki. Wszyscy cieszą się wraz z jubilatem. Siłą tego zwyczaju jest jego otwartość, bez poczucia fałszywego wstydu, zakłopotania czy skrywania własnej słabości. Zero poprawności! Następuje koncentracja na zdrowieniu.

 

Trzeźwieć poważnie nie znaczy ponuro

Na drodze trzeźwienia bardzo ważnym był dla mnie krok czwarty: „zrobiłem gruntowny, odważny obrachunek moralny”.  Dotarło do mnie co się tak naprawdę dokonało: co było dobre, co złe? Krzywdy wyrządzone innym zostały nazwane po imieniu. Gorzej było z odnalezieniem dobra w tym osobistym bilansie życia. To był rozmiar spustoszenia jakie alkohol wywołuje w ludzkim życiu. Przyszedł czas przeprosin, naprawy krzywd. Nie wszystko stało się możliwe. Jedni  zdążyli w międzyczasie odejść, inni stali się nieprzejednani w poczuciu poniesionej krzywdy. Co jakiś czas stają mi przed oczami różne sceny z mojego pijanego życia za które się dzisiaj wstydzę. Z ludzką pamięcią nie jest tak wygodnie jak z pamięcią komputera, którą można w zależności od potrzeb zresetować. Choć dzisiaj miewam także puste konto bankowe, ale nie jest to już efektem tego, że je przepiłem. Życie ma nadal swoje napięcia, swoje „ciężary” gatunkowe od dźwigania których nie będziemy – póki żyjemy – zwolnieni. Możemy je jednak „nieść” z pokorą i humorem. Wtedy  nawet przykre doświadczenie jest w stanie nas umocnić. Zrozumiałem to na swojej niełatwej drodze trzeźwienia. Każdy z nas alkoholików powinien trzeźwieć poważnie, ale nie ponuro!

 

Marek Dorożyński

 

 

Marek Dorożyński – z wykształcenia – muzyk, z pasji – współtwórca znanej firmy reklamowej „Oskar Wegner”, z potrzeby serca – skrzypek w „Zespole Piosenki Naiwnej”,  z życiowej drogi – animator ruchu AA

Brak możliwości komentowania.