Co cisza robi z nami? Co my robimy z ciszą? – Wiktoria Wojciechowska

Autor: Wiktoria Wojciechowska

Co cisza robi z nami? Co my robimy z ciszą?

Cisza- brakiem dźwięku, brakiem słów. Czym jeszcze? Będąc w pustym pokoju, pośród nocnej ciemności, nie słyszę nic. W domu panuje harmonijna cisza, niczym nie zmącona. Jednak nie wydaje mi się, że jest ona tylko tym, co słyszę, a raczej- czego nie słyszę. Ciszą nazywam samotność, spokój, chwilę poświęconą dla samej siebie, moment, w którym jestem tylko ja i moje myśli. Bezgłos jest również stanem ducha, wewnętrzną pustką. Gdy nie czuję siebie, gdy wątpię w to kim jestem i jak żyję, nic nie słyszę. W mojej głowie panuje pustka, plany ogarnia sceptycyzm, a zapał do ich realizacji przestaje istnieć. Może to zwątpienie? Gdy milczę, wołam o pomoc. Potrzebuję kogoś, kto wyciągnie mnie z tej próżni, kto głośnym śpiewem i radosnym śmiechem sprawi, że świat znowu stanie się hałaśliwy i wesoły. Wśród brzdęku słów, zgiełku zdarzeń i myśli, czułabym się bezpieczniej. Mogłabym krzyczeć bezmyślnie to, co mi przyjdzie do głowy, nie bojąc się, że ktoś, słysząc mnie, to skrytykuje. Moja wstydliwa natura i strach przed krytyką nie przeszkodziłyby mi w wyrażaniu tego, co skrywam wewnątrz.

Gdybym chciała przedstawić ciszę na obrazie, namalowałabym pustynię. To właśnie ona kojarzy mi się z brakiem dźwięku. Zmuszona do pozostania w takim miejscu, nie wiedziałabym jak poradzić sobie z tym, co mnie otacza: z ogromem Sahary i jej wszystkimi nieodkrytymi tajemnicami. Pejzaż ten byłby dla mnie niczym zagadka: wiele błędów zapewne kosztowałoby mnie jego poznanie. Wzbudzałby we mnie przede wszystkim podziw i wolność, ale również poczucie samotności i zagubienia. Widząc tylko piasek i linię horyzontu, wypatrywałabym choć cień ludzkiej postaci, choć echo ludzkiego głosu… Ogarniająca cisza, wzmagana samotnością, niszczyłaby we mnie poczucie bezpieczeństwa. Sprawiałaby, że czułabym się zdezorientowana, niepewna jutra, a przede wszystkim- bezsilna.

Myślę, że cisza ma potężną moc, większą niż jakikolwiek człowiek, jakakolwiek siła. Potrafi diametralnie zmienić nastrój człowieka: ostudzić emocje, zdystansować od problemów, smutków i frasunków, które go gnębią i przytłaczają. Cisza wycisza. Gdy wewnątrz mnie buzują emocje, gdy jestem rozżalona, zła, gdy nie panuję nad samą sobą, cicha samotność wyrywa mnie spod panowania tych podłych uczuć. Po ataku agresji następuje zdystansowanie. Sprawia, że ogarnia mnie opanowanie, spokój, zaczynam nad sobą panować. Zagłębiam się w myśli, rozpatrując każdą z nich osobno, spokojnie i bez nerwów. Niewątpliwie przybliża ona mi samą siebie: w obliczu długiego myślenia poznaję swoje wnętrze, swój charakter. Kiedy nie potrafimy poradzić sobie z otaczającym bezgłosem, może nie do końca radzimy sobie z własnymi myślami? Bo cisza obnaża nasze złe intencje, grzeszne pomysły. Po reakcji na bezgłos można wiele dowiedzieć się o drugim człowieku. Gdy nie umie w nim długo wytrzymać, gdy sobie z nim nie radzi, możemy wnioskować, że ma jakiś problem, że wstydzi się tego, co dzieje się w jego duszy.

Cisza sprzyja rozważaniom, rozwojowi myśli, koncentracji. Gdy coś mnie dręczy, gdy w mojej głowie tłoczą się myśli, potrzebuję właśnie jej. Wśród hałasu słów i ludzkiej wrzawy codziennego zgiełku nie potrafię poradzić sobie z problemem. Dźwięki je tuszują, tłamszą w zarodku. Dopiero bezgłos obnaża wszystko to, czego się boję, co mnie dręczy. Pod wpływem zagłębienie się w myśli, przeanalizowania wszystkich nurtujących mnie zagadnień, zmieniam się. To cisza składnia do zmian.

Gdybym miała milczeć przez dłuższy czas, niewątpliwie otaczająca mnie cisza, nie zadziałałaby dobrze na moją psychikę. Świętnym przykładem jej oddziaływania na człowieka jest film pt. „Cast Away: Poza światem”. Chuck Noland- główny bohater- jest wykwalifikowanym ekspertem technik komunikacyjnych. W wyniku katastrofy lotniczej nad Pacyfikiem, trafia na bezludną wyspę. Z głośnej ulicy, pełnej gwaru ludzkich rozmów, natłoku obowiązków, pracy i codziennego zamieszania trafia do cichej, dziewiczej krainy. Ludzie, którzy śpiesząc się, nie widzą nic, oprócz swojej drogi, którzy pochłonięci swoimi sprawami, kłopotami, nie mają czasu na nic z wyjątkiem tej miejskiej gonitwy, nagle znikają. Wszystko, co znane dla bohatera, co współtworzył i czego był świadkiem przestaje go otaczać. W zamian pojawia się malowniczy teren- piękna wyspa, która staje się jego więzieniem. Miejsce to pozbawione jest hałasu i miejskiej wrzawy. Króluje tam cisza i spokój. Brak tego rwetesu oraz ludzkiego głosu doprowadza Nolanda do desperackich czynów. Aby nie być tak samotnym wśród ciszy, swoim przyjacielem ustanawia starą piłkę, z którą rozmawia, przerywając to ciągłe milczenie, które wzbudza w nim poczucie bezsilności i bezradności. Słowa pomagają mu przezwyciężyć ogarniający go bezsens i motywują do walki o dalsze życie. Niszcząc ciszę, stara poradzić sobie z sytuacją, w jakiej przyszło mu się znaleźć.

Hałas jest nieodzownym elementem ludzkiego życia Dociera do nas w szkole, w pracy, na ulicy, czy też w stosunkowo cichym domu. Jest on szkodliwy dla naszego zdrowia: męczy nas zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Udowodnione jest naukowo, że głośne dźwięki przeszkadzają w spokojnym śnie oraz uniemożliwiają odpoczynek, a długotrwałe mogą również osłabić naszą koncentrację i wyzwolić agresję. Cisza, jako ich przeciwieństwo, powinna więc być oazą spokoju, relaksu i rozluźnienia.

Będąc na miejscu bohatera filmu, niewątpliwie doznałabym szoku. Hałas, który tak nagle zniknąłby z mojego życia, zastąpiłaby cisza. Zastanawiałabym się: co mogłabym z nią zrobić? Istnieją dwie możliwości: wykorzystać ją lub zmarnować. Cisza może służyć do odpoczynku. Jest ona relaksem zarówno dla mojego organizmu, jak i ducha. Po całym dniu spędzonym na szkolnym korytarzu, pełnym gwaru uczniowskich rozmów, głośnych dyskusji i śmiechów, jestem bardzo zmęczona. Każdorazowy odgłos dzwonka, obwieszczający początek i koniec lekcji, niemiłosiernie męczy mój narząd słuchu. Gdy więc poddaję się objęciom Morfeusza, który wita mnie ciszą, bez oporów jej ulegam.

Istnieje inny rodzaj bezgłosu, nieziemskiego i magicznego. Czasami bardzo potrzebuję tego cichego spokoju. Nie takiego zwykłego- lecz niesamowitego, wyczuwalnego w jednym jedynym miejscu, gdzie jestem tylko ja i Bóg. Mam ochotę tam wejść, zamknąć oczy i zapomnieć się w tej niemiej rozmowie.  Poczuć kadzidło, współtworzyć ciszę, przerywaną szeptami wiernych, kierowanymi tylko i wyłącznie do Tego, który króluje w niebie. Powierzyć Mu wszystko to, co mnie trapi, martwi i nurtuje. Zaufać mu i trwać w tej ciszy. Mówić w niesłyszalny sposób. Myślę, że jest to świetna metoda zbliżenia się do Stwórcy. Taki bezgłośny kontakt, choć z pozoru liczy i może ubogi, jest bardzo sowity i pokaźny w skutkach.

Milczeć można na różne sposoby: samotnie oraz w towarzystwie. Uważam, że zarówno jedno, jak i drugie jest równie wartościowe. Wspólne milczenie potrafi zbliżyć. Dzielony czas i odpoczynek jednoczy. Może sprawić przyjemność tym, którzy lubią spędzać ze sobą czas. Jednak milczenie w odosobnieniu i wyalienowaniu może przynieść większe korzyści. Porzucenie świata dźwięku, hałasu i ludzi, którzy ten świat współtworzą, pozwala spojrzeć na niego z dystansem, z boku.

Ciszę można również zmarnować, nie doceniając jej potęgi i siły. Przyzwyczajając się do wszechotaczającego zgiełku, możemy nawet nie zauważyć chwili, którą moglibyśmy poświęcić dla siebie, dla rozwoju swojego ducha i najzwyczajniej w świecie bezproduktywnie ją przemilczeć, nie starać się zniszczyć pustki, którą często współtworzymy, trwać w tej beztroskiej chwili, czekając tylko na powrót normalnego, głośnego życia.

Każdy z nas inaczej reaguje na ciszę. Jedni się jej boją, inni się w niej lubują. Czasami przeraża, innym razem zachęca do stawienia jej czoła. Wywołuje skrajne emocje: od niepokoju i strachu, poprzez melancholię aż do radości. Może być wykorzystana i zmarnowana. Jestem jednak pewna, że takie ciche chwile, poświęcone samemu sobie, są potrzebne każdemu człowiekowi. I niezależnie od tego, jakie uczucia w nas wywołują, należy śmiało wyjść im naprzeciw i wykorzystać maksymalnie, jak się tylko da bez strachu  i lęku. Cytując słowa Antoine de Saint- Exupery`ego: „Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć  skrzydła, jest cisza.”. Dbajmy więc o rozwój naszej przestrzeni i siebie samych.

 

Brak możliwości komentowania.