Towarzyszenie człowiekowi w telefonie zaufania

Konferencja przygotowana na sympozjum „Silny potrzebuje słabego” w ramach I Szczecińskiego Zalewu Myśli na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie

dr Anna Murawska

Towarzyszenie człowiekowi w telefonie zaufania

 Wprowadzenie

Jednym z najbardziej kłopotliwych pytań, przed jakimi stajemy, jest pytanie o człowieka. O człowieku bowiem tyle pewnego możemy powiedzieć, że jest istotą pełną napięć, sprzeczności, do końca niepoznawalną. Z jednej strony można mówić o wielkości człowieka. Ta wielkość wyraża się w wolności i rozumności, a dowodem na nią są niezwykłe dzieła i czyny człowieka zapisujące się na trwałe w zbiorowej świadomości, ale także codzienne, zwyczajne, rzetelne wypełnianie zadań i podejmowanie wyzwań, jakie stawia życie. Z drugiej strony człowiek jest istotą słabą, kruchą, nieporadną, zalęknioną, bezsilną wobec praw natury, wobec zła czynionego przez innych i tego, które on sam czyni. Erich Fromm tak charakteryzował napięcia i sprzeczności tkwiące w człowieku:

Człowiek niejako wypadł z przyrody, a zarazem nadal się w niej znajduje; ma naturę częściowo boską, a częściowo zwierzęcą; jest częściowo nieskończony, a częściowo skończony. Konieczność odnajdywania coraz to nowych rozwiązań sprzeczności w swoim istnieniu, coraz wyższych form jedności z przyrodą, innymi ludźmi i sobą samym, jest źródłem wszelkich sił psychicznych, które motywują człowieka do działania, wszelkich jego namiętności i lęków[1].

Istotnym atrybutem człowieka jest też skierowanie ku drugiej osobie. Człowiek ma naturę relacyjną. Nie byłby w pełni sobą w oderwaniu od innych, w samotności. Istnieje i rozwija się w ramach relacji społecznych. Tylko w nich może najpełniej wyrażać siebie i najgłębiej siebie określić. Człowiek zatem, by być człowiekiem, potrzebuje innych i jest innym potrzebny. Niestety, zdarza się, że w najbliższym otoczeniu człowiek nie widzi nikogo, przed kim mógłby się wewnętrznie obnażyć oraz podzielić się swoimi najbardziej skrytymi uczuciami i najgłębszymi myślami, a to wszystko bez lęku o możliwość kompromitacji, ośmieszenia, skrytykowania, odrzucenia. Na tę niezaspokojoną potrzebę otwartości, akceptacji i bliskości odpowiadają dyżurni telefonów zaufania.

 

 

Idea pomagania przez telefon

 

Rozwój ruchu pomocy telefonicznej jest bezpośrednio związany z osobą Edwarda Chad Varah, anglikańskiego pastora, który od lat trzydziestych ubiegłego wieku pracował w parafiach Londynu. W sposób wyjątkowy poruszały go sytuacje samobójstw, zwłaszcza ludzi młodych, którzy, jak się okazywało, podejmując ten krok nie mieli w swoim otoczeniu nikogo, komu mogliby w krytycznym momencie powierzyć swoje lęki, poczucie osaczenia, bezradność, rozpacz i kto mógłby powstrzymać ich przed odebraniem sobie życia. Widział zatem potrzebę założenia powszechnie znanego i ogólnie dostępnego numeru telefonu dla osób w kryzysie, takiego jak, na przykład, numer pogotowia ratunkowego dla osób chorych.

O wadze i potrzebie działań podjętych przez Chada Varah świadczył fakt, że był on wręcz zasypywany prośbami o pomoc. Z rozmów telefonicznych lub spotkań twarzą w twarz korzystało tyle osób, że sprostanie ich liczbie przekraczało możliwości pastora. To ogromne zapotrzebowanie, z którym się spotkał wymusiło na nim włączenie do pomagania osoby świeckie należące do parafii. Nie byli to profesjonalni doradcy, ale wolontariusze, którzy mogli zaoferować swój czas, aby potrzebujących wysłuchać i dać im emocjonalne wsparcie. Początkowo pełnili oni funkcję recepcjonistów, którzy z czekającymi na pastora i prowadzili życzliwą rozmowę[2]. Dzięki nim, każdy, kto zgłaszał się do parafii, uzyskiwał zainteresowanie oraz troskę; jeśli nie zdołał porozmawiać z pastorem, to przynajmniej ktoś z jego współpracowników był do dyspozycji i z nim można było rozmawiać. Praktyka pokazywała, że dla większości potrzebujących rozmowa była wystarczającą pomocą. Chad Varah starannie dobierał pomagających mu parafian, określał zasady kontaktu z potrzebującymi pomocy, uważnie obserwował wolontariuszy w relacjach z osobami oczekującymi pomocy. Dość szybko zauważył, że pomagający mu ludzie radzą sobie z udzielaniem wsparcia innym równie dobrze, a nawet lepiej niż on sam. Na początku listopada 1954 roku zorganizował spotkanie wszystkich wolontariuszy. Zwracając się do nich nazwał ich Samarytanami[3], rozpoczynając w ten sposób działalność niezależnej, charytatywnej organizacji[4].

 

 

 Przesłanki pomagania przez telefon

U podstaw pomagania przez telefon leży przekonanie, że człowiek ma siłę, aby poradzić sobie ze swoimi problemami. To, co najbardziej pomocne znajduje się w nim, należy tylko to aktywować, uruchomić, ujawnić.

Człowiek potrzebuje przestrzeni, w której poczuje się autonomiczny i odpowiedzialny za siebie oraz w której odszuka zasoby tkwiące w nim i w jego otoczeniu umożliwiające przezwyciężenie trudności. Przestrzeń tę współtworzy dyżurny telefonu zaufania. Jest to przestrzeń, w której człowiek otrzymuje czas, uwagę, zrozumienie. Otrzymuje też wysłuchanie. To dziś rzadki „towar”. Zdarza się, że słyszymy od dzwoniących, że nikt ich dotąd do końca i z uwagą nie wysłuchał. Dzwoniący ma okazję opowiedzieć o tym, co go trapi. Rozwijając opowieść może uwolnić się od emocji, które utrudniają intelektualną analizę problemu. W trakcie opowiadania nabiera dystansu wobec problemu, a ten jest niezbędny, aby obmyślić i zrealizować rozwiązanie. W trakcie rozmowy uzyskuje też informację, że jest osobą wartościową, jest w stanie poradzić sobie z problemem, a gdy sama sobie nie radzi, zasługuje na pomoc innych. Może też uzyskać informacje pomocne dla rozwiązania problemu.

 

 Zaufanie jako filar pomocy telefonicznej

Żyjemy w czasach, w których z jednej strony mamy do czynienia z deficytem zaufania, z drugiej zaś – z ogromną potrzebą tego, by móc ufać, by znaleźć jakieś punkty oparcia w niepewnym i niestabilnym świecie. Zaufanie pozwala radzić sobie z obecnością innych. Bez zaufania bylibyśmy sparaliżowani i niezdolni do działania[5]. Zaufanie to założenie, że ludzie będą postępować zgodnie z zasadami moralnymi, normami społecznymi, kulturowymi i prawnymi, że nie złamią ustalonych reguł[6]. W przypadku korzystania z telefonu zaufania, pomaganie wiąże się z dyskrecją. Osoba dzwoniąca ufa, że zarówno sam fakt zwrócenia się o pomoc, jak i treść prowadzonej rozmowy nie zostaną nikomu ujawnione. Zaufanie winno też odnosić się do realizacji wszystkich zasad, na których opiera się pomoc telefoniczna, a mianowicie: dostępności, akceptacji dzwoniącego oraz braku oceniania i narzucania dzwoniącemu przekonań filozoficznych, religijnych czy politycznych. Naruszanie tych zasad przez dyżurnych podważa zaufanie do tej formy pomocy. Wskazane tu wymiary zaufania jako zasady telefonicznej pomocy odnoszą się do relacji dzwoniący-dyżurny. Tym, kto okazuje zaufanie jest dzwoniący. Dyżurny jest zaufaniem obdarowywany, najczęściej zupełnie na kredyt. Zasada zaufania ma jednak jeszcze jeden wymiar, często niedoceniany. Tym, który obdarza zaufaniem jest też dyżurny telefonu. Chodzi tu o zaufanie do dzwoniącego. Jednym z podstawowych zadań dyżurnego jest właśnie okazywanie zaufania wobec tego, kto zwraca się o pomoc. Chodzi tu o zaufanie do jego do jego siły i zasobów osobistych, a w związku z tym – do możliwości poradzenia sobie z problemami, nawet gdyby w danej chwili wydawały się one niemożliwe do przezwyciężenia. Jest to, być może, najważniejsze zadanie, jakie ma do wykonania dyżurny. To zaufanie okazywane przez innych tworzy przestrzeń, w której człowiek zaczyna ufać samemu sobie i odkrywa siłę w sobie. Brak zaufania do siebie, do tego, że rozpoznam czego chcę i znajdę sposób oraz siły, aby to zrealizować sprawia, że świat staje się przerażającym, niepoddającym się kontroli i beznadziejnym miejscem, w którym co najwyżej można wegetować, pod warunkiem, że znajdzie się dla siebie w miarę bezpieczną niszę.

Telefon zaufania jest po to, by każdy człowiek usłyszał, że jest wartością. Jest wartością samą w sobie, której niczym nie trzeba potwierdzać. Jest wartością bez względu na to, ile jest w nim siły, a ile słabości.

 

Anna Murawska

 

 

dr Anna Murawska – pracownik naukowy Uniwersytetu Szczecińskiego w zakładzie teorii wychowania, prezes Szczecińskiego Telefonu Zaufania „Anonimowy Przyjaciel”/Tel.9288/

[1] E. Fromm, Zdrowie społeczeństwa, tłum. A. Tanalska-Dulęba, Warszawa 1996, PIW, s. 39.

[2] www.befrienders.org. Dane z dnia 16.08.2008.

[3] Wcześniej nazwy tej – na określenie pastora i jego współpracowników – użyli dziennikarze podczas jednej z konferencji prasowych, w których uczestniczył Chad Varah. Podaję za: A. Dramiński, Fragmenty z autobiografii Chada Varah, “Telefon Zaufania. Nasza Gazeta” 2008, s. 2.

[4] www.samaritans.org. Dane z dnia 4.08.2008.

[5] P. Sztompka, Zaufanie. Fundament społeczeństwa, Kraków 2007, Znak, s. 48.

[6] L. W. Zacher, Erozja zaufania jako nowe wyzwanie wychowawczo-edukacyjne, [w:] A. Karpińska (red.), U podstaw dialogu o edukacji, Białystok 2003, Trans Humana, s. 35.

Brak możliwości komentowania.