Uśmiechy dzieci niepełnosprawnych – artystów Pana Boga

III    s z c z e c i ń s k i    z a l e w    m y ś l i     www.fundacja –dom-rodzinny.org.pl

 

Leszek Aleksander Moczulski, Kraków, poeta

 

Uśmiechy dzieci niepełnosprawnych – artystów Pana Boga

 

Pozostając pod wpływem swoich pierwszych, radosnych spotkań we wspólnocie Dzieci Brata Alberta, próbowałem werset ze świętego Pawła : „Miłość wszystko przetrzyma” przełożyć na język zrozumiały dla niepełnosprawnych dzieci, a także czytelny dla nas, tak zwanych sprawnych.                                                                                                                                      Dzieci niepełnosprawne mówią do nas swoimi uśmiechami i emocjami radosnymi, jeżeli już snutnymi to najwyrazistszymi. Jakby próbowały powiedzieć:

 

„Przetrzymamy bośmy róże

przeciw pysze dzieci duże

Przetrzymamy złości włości

tego świata bez radości

Z aniołami i wróblami

w swoich wózkach z królestwami

Boga zmęczą kiedyś ludzie

a ucieszą dzieci duże

Choćbyś zdobił wciąż ołtarze

z dziećmi Pan się w nich ukaże”.

/fragment z  książki autora „Tajemnice radosne”/

Próbuję ogarnąć myślą co zawdzięczam Wspólnocie, a szczególnie Justynce.                                      Po pierwsze – żywiołowy stosunek do życia, wyrażanie emocji radości i emocji smutku całym swoim jestestwem, a nie poleganie na konwencjonalnych przeżyciach i refleksjach.                                                                               Po drugie – podziw dla dzieci niepełnosprawnych intelektualnie gdy się na nie patrzy oczami miłości jak czynią to  ich rodzice czy wierni przyjaciele, podziw za ich niekłamliwy wdzięk bycia i niezwykłe poczucie śpiewu, recytacji, rytmu w tańcu.                                                                                          Po trzecie – dla mnie osobiście szczególne jest to, że dzięki nim poznałem prawdziwą , głęboką przyjaźń z „energią” rzadko spotykaną w świecie tak zwanym normalnym.

Oto sam początek zawiązania przyjaźni Justynki ze mną i moją żoną. Umówiliśmy się z Justynką i jej rodzicami, że wpadniemy do ich letniego domku pod Krakowem o godzinie 15-ej.Tymczasem żona postanowiła upiec ciasto Justynce, co opóźniło nasz przyjazd o jedną godzinę. I właśnię tę jedną, całą godzinę Justynka przesiedziała przed domkiem na krzesełku wśród kwitnących pól czekając na nas nieodwołalnie, punktualnie!                                                 Nigdy wcześniej nie zaznałem w swoim życiu ze strony przyjaciół, nawet tych wypróbowanych, aż tak głębokiej więzi i pragnienia spotkania.

Aby ją przeprosić napisałem wierszyk w formie dialogu pomiędzy Justynką  a moją żoną:

„To spóżnienie bardzo boli

Ciociu nie jedź tak powoli

Czekam ja godzinę całą

Co się stało, co się stało?

Ta godzina mi uciekła

kiedy ciasto tobie piekłam

Stąd kochana ma Justynko

ta godzina była tylko

jedną chwilką, jedną chwilką”.

Co kilka dni pisałem nowy wierszyk i tak powstała cała książeczka.O motywach, przesłaniu i sposobie jej powstania tak pisałem we wstepie do książeczki „Justynka”:

„Ðzieci specjalnej troski są jak kwiaty. Ale nie każdemu dane jest tak je ujrzeć.Trzeba było serca by je nazwać Muminkami. Warto w sobie coś pielęgnować, aby móc je otworzyć innym

jako ludzkie istoty – piękne. Mam w oczach taka scenę. Na festynie Muminków dnia 30 maja 1993 roku w Kalwarii Zebrzydowskiej, Krzysztof  Skwarnicki – po przemienieniu czarodziejskim całej widowni stadionu pod batutą Muminków w cudowny karnawał  śmiechu i uśmiechu – nagle w uciszeniu  śpiewa pieśń obejmując ramieniem Kubę Muminka. Podsuwa mu mikrofon i Kuba śpiewa na cały stadion. Dla kogoś może to być straszne fałszowanie, dla innych wrażenie większe niż w Metropolitan Opera.Cały stadion zamiera – Muminek jest piękny!”.

Na pewno nosiłem w sobie tę scenę, gdy we wrześniu razem z żoną Krystyną i kundlem Dingo odwiedziliśmy Justynkę w podkrakowskim, letnim domku pod Zielonkami. Były to najpiekniejsze weekendy w moim życiu. Wspólne zabawy by tak rzec, jej „filozoficzne” powiedzenia – potem w mojej pracowni-  starałem się przełożyć na wiersze dla dzieci. Żebyśmy wszyscy byli ze sobą do końca, umieli cieszyć sie sobą, podziwiali się, dzielili radościami i kłopotami. Byśmy dzieląc się radościami i kłopotami pokiwali w zamyśleniu głową. Kiedy tylko jesteśmy życzliwi dla siebie to Muminki, ich Rodzice, Opiekunowie Paszczaki, ludzie w autobusie podmiejskim i na ulicy w Krakowie stają się dla innych jak kwiaty. Są po prostu – piękni. Jakby stanęło echo słów Pana nad światem z dnia stworzenia:

 

„I widział, że wszystko co stworzył jest dobre” .

Jeden z tych pełnych uroku dni z Justynką był poświęcony wierszowi Juliana Tuwima „Lokomotywa” . Justynka recytowała go w sposób brawurowy pokazując jak nalezy kochać mistrzów naszej polszczyzny.Urzekło mnie to aż tak bardzo, że poświęciłem temu wydarzeniu mały wierszyk będący poetyckim zapisem tych chwilrecytacji Justynki. Oto fragment:

„Stoi na stacji lokomotywa

O, jak stara, jak się kiwa

Zadba oliwa po niej nie spływa.

Biegnie Justynka i woła: „uch…..uuuuuch”

Koła w ruch. Pan Julian Tuwim to dobry duch.

Bierze Justynkę na swoje rece

A ona woła: Ja ją rozpędzę.

Aż trzasną tłoki, para w obłoki

ruszą sie koła, tylko zawołam.

Pan Julian Tuwim Justynce włosy

gładzi i mówi: Justynko dosyć.

Lokomotywa jest bardzo stara.

Lecz z tłoków wali pod niebo para.

Krztuszą się tłoki choć rdzą okryte

A jak pracują , jak grają przy tem

jaką muzykę, Jak starą płytę.

Nagle buch, koła w ruch

A pan Tuwim wóła: mów

mów Justynko, mów.”

Justynka ofiarowując swoją przyjaźń, wyzwoliła u wielu- także u mnie- refleksję, aby pomyśleć nad jej pojmowaniem więzi przyjaźni, darów przyjaźni. Chcąc jakoś uzmysłowić sobie tę „wyobraźnię przyjaźni” zaszedłem daleko, bo aż do XII-wiecznej literatury, która taka niezwykłą, głęboką, wspaniałomyślną więź przyjaźni nazywała terminem: więź ekstatyczna. Może to właśnie jej brakuje nam we współczesnym świecie? XIII-wieczny mistrz słowa, legendarny Abelard przytaczał na dowód ekstatycznej przyjaźni taki wiersz:

 

„Prawdziwy przyjaciel przewyższa wszystkie dary Boga.

Droższy jest od bogactw.

Nikt nie bedzie biedny, jeśliposiądzie taki skarb.

Który jest tym cenniejszy, nim rzadszy”.

/tł.Tomasz Sapota/

I jeszcze na zakończenie jedna ryzykowna, bardzo osobista refleksja. Początkowo dzieci specjalnej troski nazywałem, okreslałem jako „zakładników Pana Boga”. Z biegiem lat, tak prywatnie, nazywam ich „artystami Pana Boga” otwierajacymi nas na prawdę, piękno, przyjaźń – do końca. Od lat próbuję tworzyć książeczkę pod tytułem: „Uśmiechy dzieci niepełnosprawnych” zapisując ich powiedzonka jako czyste, krystalicznie czyste wiersze, jako poezję. Kończę więc swoja wyowiedź zapisem kilku wierszyków Dzieci:

 

– Justynka prosząc o zapalenie światła w ciemnym pokoju:

– Zrób mi dzień.

– najkrótszy wierszyk Czesia:

– Grzesiu ile masz lat?

– Więcej.

– Justynka o panu z prześwitującą łysiną:

– Ten pan o szczupłych włosach.

– Justynka o kotku:

Drepcze kotek

drepcze kotek

drepcze kotek

drepcze kotek

drepcze kotek

drepcze kotek

aż wyjadł wszystko z miseczki.

 

 

Leszek Aleksander Moczulski

 

 

P.S.  List nadesłany do przyjaciół ze szczecińskich wspólnot międzynarodowego ruchu „Wiara i Światło”, którego Pan L.A.Moczulski jest uczestnikiem od parunastu lat, z okazji  sympozjum na szczecińskim Zamku Książąt Pomorskich pt.„Mały książę. Ocalić dziecko w dorosłym”.

Sympozjum przygotowała Fundacja Dom Rodzinny w Łysogórkach po raz trzeci w cyklu Szczeciński Zalew Myśli /więcej: www.fundacja-dom-rodzinny.org.pl/.

Brak możliwości komentowania.