Konferencja: Człowiek wybrakowany? Pełna zgoda

  „Uczę się ciebie człowieku, powoli się uczę powoli…” . Każdego dnia się uczę – chciałoby się dopowiedzieć za Jerzym Liebertem, ponad wiek dojrzałym, przedwcześnie zmarłym na skutek gruźlicy poetą. Może bardziej uczę się człowieka w sobie poprzez stojącego obok mnie przyjaciela Krzysztofa? Jemu nie jest dane mówić o sobie zanurzając się  „głęboko” w siebie, a tym bardziej odwoływać się do wyszukanych cytatów… Opowiem trochę o życiu Krzysztofa, bo znamy się już ponad 30 lat, a być może porównując jego ograniczenia ze swoimi dojdę do jakichś –mam nadzieję- niebanalnych wniosków na temat człowieczeństwa.

Odważyłem się  razem z moim przyjacielem stanąć przed Wami, Ja – emerytowany belfer, z racji dyplomu wyższej uczelni uważany za inteligenta, człowiek nieco oczytany, wygadany, bywalec tu i tam, nie ze wszystkich swoich osiągnięć równie dumny. Krzysztof  zaś – osoba zdiagnozowana jako intelektualnie niepełnosprawna, absolwent szkoły życia, wyrażający siebie głównie poprzez mimikę,  mówiący bardzo niewyraźnie, nie znający się na literach, cyfrach ani na wartości pieniędzy, pasjonujmy się  graniem w zespole, a ostatnio próbujący sił w…śpiewaniu, osoba zawsze zadowolona z siebie.

Moje i Krzysztofa atuty oraz wady znakomicie zbilansowały się na gruncie wspólnoty do której obaj trafiliśmy w połowie lat 80tych.  Był to ruch mocno odstający od mainstreamu obowiązującego w kościołach chrześcijańskich w świecie, można rzec -uciekając się do porównań gatunków muzycznych-  bardzo jazzowa formacja, znana jako międzynarodowy ruch „Wiara i Światło”.

Krzysztof jakim zdążyłem go poznać na gruncie wspólnoty i nie tylko tam,  to człek charakterny potrafiący postawić na swoim. Mierzy upływający czas odległością „od spotkania do spotkania”. Nie  odróżniając bowiem dni tygodnia naraża siebie i innych, co róż na mnóstwo nieporozumień. Kiedy jednak czuje potrzebę dotarcia do celu zrobi wszystko co trzeba. Wsiądzie na przykład w odpowiedni tramwaj, autobus, bo cyfry odróżnia jednak od siebie, a obiekty w przestrzeni trwale zapamiętuje. Nie potrafiąc wcisnąć właściwego numeru/znaku/ na domofonie przy wejściu do klatki,  stanie od strony balkonów i tak długo będzie krzyczeć: „Arek”, aż w końcu ktoś go w moim mieszkaniu usłyszy… Po śmierci swojej mamy mieszka od paru lat sam pozostając pod nadzorem opiekunki, pani Kamili i rodzonych  sióstr. Dojeżdża i wraca samodzielnie ze spotkań wspólnoty, prób zespołu w którym jako solista gra na harmonijce ustnej. Ma pewną dokuczliwą dla innych słabość o której nie wspomnę , bo  jak każdy z nas wolimy takie sprawy zachować dla siebie… W sytuacjach, gdy ktoś we wspólnocie przeżywa trudność, Krzysztof jest zawsze tam gdzie potrzeba: przytuli, pogłaszcze,  a w chwilach radości podrzuci człeka do góry, bo kawał z niego chłopa!

Zewnętrznie sprawia wrażenie „ostrego” faceta, często jakby na potwierdzenie grozi palcem temu, kto opuścił np. ostatnie spotkanie albo się nie ogolił. Często ludzie postrzegają go jako potencjalne zagrożenie. Kiedyś oczekując na mnie na klatce schodowej zaczął się zbyt podejrzanie –jak to ciekawski- interesować dziecięcym wózeczkiem. Sąsiad z parteru nie wytrzymał i …powiadomił policję!

Granie Krzysztofa w zespole to osobny rozdział. Modli się często, żeby mógł grać/najlepiej na zamku!/. Ostatnio próbuje swoich sił jako …solista wokalny. Pasuje mu,  kiedy zespół śpiewając przeciąga długo jedną sylabę np. Bóóóg,  bo może wtedy śmiało nadążyć. Zobaczył , że w tym się dobrze odnajduje i …zaczął śpiewać odważniej i …z coraz wyraźniejszą dykcją! Zresztą w cytowanym fragmencie pieśni mowa jest o tym, że Bóg z tymi którzy Go miłują współdziała we wszystkim dla ich dobra! On to świetnie odczytuje na poziomie swoich wyborów, zachowań- nie musi o tym mówić… Nam-pełnosprawnym bardziej wychodzi mówienie o tym co zamierzamy zrobić…

Krzysztof wolny jest od lęku przed obciachem, ośmieszeniem-robi to co mu serce dyktuje. Kiedy ma ochotę wyrazić swoje uczucie do Matki Jezusa to podchodzi do obrazu i go całuje. Kiedy wita się z kobietą niezależnie od wieku – całuje ją w rękę! Kiedy odgrywana dźwiękami akordeonu  melodia wprowadza go w trans, to ad hoc aranżuje na własny użytek scenkę w której … powozi konia! Chłop jest już po pięćdziesiątce, a ciągle nosi w sobie dziecko – jak ja mu zazdroszczę! Jak na dziecko przystało potrafi się „śmiertelnie” obrazić na kogoś, ale jest gotów na równie szczere i emocjonalne pogodzenie, choć trwa to nieraz jak nam się wydaje za długo…

Krzysztof ma wyczucie podniosłości atmosfery czy to  w kościele, na spotkaniu czy koncercie. Wtedy nie pęka i  potrafi  samorzutnie podejść do mikrofonu by zagrać coś „od siebie”. Posługuje się  przy tym skromnymi środkami wyrazu, jakie sobie sam wypracował podczas grania w zespole: głośniej-ciszej, dłużej-krócej, więcej – mniej dźwięków naraz, ostatnio wpadł na pomysł przesterowywania dźwięków by być bardziej słyszalnym.. Można rzec, że muzyką Krzysztof wyraża siebie w sposób  intymny, adekwatnie do tego co czuje. Odsłania przy tym publicznie całą swoją wrażliwość, gdzie tęsknota łączy się z brakiem, a radość miesza się z bólem i niepewnością. Profesjonalistom taka otwartość na scenie  zdarza się rzadko, u Krzysztofa występuje za każdym razem. Łatwo to coś przegapić w odbiorze, gdy pozostajemy w niewoli utartych kanonów piękna, harmonii…

Co mnie-osobie pełnosprawnej przeszkadza w tym, by tak jak Krzysztof spontanicznie i adekwatnie odpowiadać na to co przynosi ze sobą dana chwila życia?

Myślę, że moją fundamentalną przeszkodą – tak do końca nie usuwalną- jest przede wszystkim niezdolność pozostawiania pustego miejsca w sobie! Wolnego miejsca w sobie na to czego jeszcze nie wiem , nie jestem pewien: miejsca na niespodziankę,  na coś co może mnie zaskoczyć, na to z czym drugi do mnie przychodzi…

Ja to puste miejsce od razu chcę czymś wypełnić: wiedzą, oceną,  poglądami, racjami, upodobaniami, ideałami. A jak już coś mam, to czuję się w obowiązku tego bronić, bo to przecież moje, więc na pewno wartościowe i słuszne! I tu zaczynają się schody nieporozumień, kłótni , wojen na słowa, antypatii  z kimś kto czuje, myśli inaczej – nie „po mojemu”.

Czuję się w obowiązku by tę chwilę jak pustą kartkę koniecznie czymś zapełnić , pomalować. Nie mogę wytrzymać tego, że to nie ja coś zaraz sprawię, stworzę , pomaluję – nie jestem w stanie uwierzyć, że to coś do mnie dopiero przyjdzie z zewnątrz…Mam po prostu czekać pozostając zawieszonym w swojej własnej kreatywności.

Zbyt jednak zajęty pozostaję porównywaniem się z innymi /Krzysztof jest od tego wolny/…co skutkuje nieustannym niezadowoleniem z siebie, że mogło być lepiej , mogłem więcej , że tu a tu popełniłem błąd. Nie ma już zbytnio miejsca  na radość z życia, podziw dla piękna, a możliwość kontemplacji życia zostaje mocna ograniczona.

Co życie Krzysztofa mówi mi o moim życiu?

Może jest tak, że to co w społeczeństwie nazywamy upośledzeniem umysłowym czyli wybrakowaniem jest najzwyczajniej  „uwolnieniem” od zbędnego balastu, by można w końcu żyć prosto, autentycznie, blisko innych stworzeń, pragnąc jedynie miłości, przyjaźni i dobra? Odwrotu nie ma- los dał nam, ludziom pozbawionym namacalnego upośledzenia  więcej możliwości ale i więcej okazji do psucia, popełniania błędów. Pozostaje mi trzymać się moich kruchych przyjaciół.

Krzysztof we wszystkim co robi zostawia swój życiodajny ślad, bo niczego nie ma do udowodnienia, poza tym, że pragnie być obecnym. Obecność jako fundament ludzkiej wspólnoty!

   Podsumowanie:  Każdy z nas przyszedł na świat z  niepowtarzalnym rozkładem talentów, darów, wrażliwości . Każdy człowiek jest w nieskończonym pochodzie jak kolejna liczba naturalna, która -jak wiemy – ma właściwy sobie i niepowtarzalny rozkład na czynniki pierwsze. Nie ma dwóch różnych liczb o takim samym rozkładzie więc nie możemy narzekać na brak oryginalności w kosmosie! A liczby pierwsze pełnią w tym zbiorze – choć same niepozorne /ubóstwo podzielników!/ – pełnią szczególną misję: są interesujące dla kryptografii, gdyż przez swoje osobliwości nadają się dobrze do szyfrowania poufnych informacji…np.bankowych. Może to z  tym właśnie podzbiorem liczb naturalnych należałoby identyfikować  osoby z niepełnosprawnością  /wybrakowane, ubogie/?

Sam fakt , ze możesz być obecnym wśród innych jest wystarczającym powodem do dumy i zarazem przynagleniem do budowania ludzkiej wspólnoty. We wspólnocie liczb gdy zabraknie nagle dwójki , dziesiątki czy trzynastki to cierpi cała zbiorowość liczb i wszelkie związane z nią działania stają się niekompletne czy wręcz niemożliwe do wykonania. Pomyślmy przez chwilę ile traci ludzka zbiorowość z tytułu odmowy przez jednostkę uczestnictwa w  życiu wspólnoty.

Mamy obok siebie  –tak naprawdę na pocieszenie, a nie na żadne tam uciemiężenie– osoby niepełnosprawne takie jak Krzysztof, które przywołują nas do zdrowych uproszczeń i stanowią dla nas drogowskaz na drodze do bardziej ludzkiego świata. Społeczeństwo ludzkie stoi przed nami otworem!

 

p.s. Możecie Państwo przekonać się na co stać Krzysztofa – przychodząc na dzisiejszy koncert Zespołu Piosenki Naiwnej i jego gości …

 

Brak możliwości komentowania.