Autor: Oskar Danowski, 1 LO w Szczecinie
„ Kto wierzy we Mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej.” (J7,38 Biblia Warszawska).
Jeszcze niedawno trudno mi było przytoczyć jakikolwiek cytat zawarty w Biblii, ponieważ nigdy nie trzymałem jej w swojej dłoni. Nigdy nie byłem gorliwym wyznawcą Boga, nie byłem ministrantem i nie zastanawiałem się nad tym jaki wpływ na moje życie ma Kościół.
Wyrastałem w atmosferze umiarkowanego podejścia do religii. Rzadko uczestniczyłem w mszy świętej. Nudziły mnie wygłaszane z ambony kazania. Dopiero w ostatniej klasie gimnazjum przyszedł do nas ksiądz Paweł. Przygotowywał wszystkich do bierzmowania. Miał w sobie niezwykłą moc, która skupiła nas – uczniów wokół niego.
To wtedy pierwszy raz usłyszałem o księdzu Józefie Tischnerze albo o Janie Twardowskim. Ksiądz Paweł mówił nam o zbliżających się Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie i o tym, że to Jan Paweł II zapoczątkował te spotkania młodych ludzi z całego świata. Zacząłem się zastanawiać, kim był nasz papież, człowiek, wokół którego skupiało się tyle młodzieży i dorosłych, tyle dzieci i ludzi starszych. Przecież za każdym razem, kiedy się pojawiał, wokół siebie gromadził tysiące osób. Za którym innym przywódcą – myślałem – idą takie tłumy ludzi? Pytałem rodziców i dziadków, ale trudno im było wyjaśnić mi fenomen tego zjawiska.
Ksiądz Paweł w rozmowach z nami często przywoływał wypowiedzi wspomnianych księży – poetów. Mówił o ich wrażliwości na drugiego człowieka. Powtarzał nam słowa Józefa Tischnera, że wiele zła rodzi się z powodu braku dialogu między ludźmi. Uczył nas wsłuchiwać się w poglądy innych z dużą tolerancją na tych, którzy myślą inaczej niż my. Według niego każdy człowiek tworzył wokół siebie swój świat, ale pomiędzy tymi dwoma światami powinna być rozmowa i porozumienie. Kiedyś powiedział, że wszystko, co przeżywamy jest darem od Boga. Zachęcał, by każdy z nas szukał osobistej relacji ze Stwórcą. Nie mogłem, zrozumieć o jaką zależność mu chodziło. W jaki sposób miałbym nawiązać osobisty kontakt z Panem Bogiem. Nie czułem tego. Nie wierzyłem, że Ktoś może przeze mnie przemawiać. Jednak coraz bardziej lubiłem słuchać księdza Pawła. Był młodym człowiekiem i potrafił przyznać się do błędów, jakie popełniał, będąc w naszym wieku. Zaimponował mi tym, że nie ukrywał przed nami nawet tego, że w jego życiu były okresy buntu i wtedy nie odmawiał pacierza. Tłumaczył, że osobista relacja z Panem Bogiem nie musi być wymuszona klepaniem modlitw, których treści nie rozumiemy. Więź z Chrystusem można zacząć zwykłym westchnieniem w momencie, gdy jest nam źle, albo uśmiechem skierowanym ku niebu ze słowami: „ Panie Boże- to dla Ciebie.” Sam nie wiem kiedy zacząłem o tym myśleć. Skoro, jak mówił ksiądz Paweł, już Adam i Ewa spacerując po ogrodzie rozmawiali ze Stwórcą , to znaczy, iż nawiązali z Nim osobistą relację. Wystarczy więc zaufać fajnemu księdzu – pomyślałem. I wówczas zrozumiałem, że Pan Bóg jest ze mną zawsze i wszędzie, tylko ja nie zawsze chcę tego dostrzec. W trudnych chwilach, zwłaszcza przed sprawdzianem, jestem bardzo zdenerwowany, wówczas polecam się Bogu. Mówię: – Ty Panie Boże wiesz, że się uczyłem, pomóż mi się skupić” i wtedy doznaję spokoju, wiary w siebie i we własne siły. Czuję Jego obecność w głębi mojej duszy. I nie chodzi o to, że na pewno dostanę piątkę, lecz o to, że potrafię się skoncentrować nad swoją pracą. Wiem, że nie mogę traktować Pana Boga jak pogotowie ratunkowe, chociaż w pewnym sensie jest takim dla nas ratunkiem w potrzebie.
Myślę, że zanim o cokolwiek Go poproszę, powinienem Mu podziękować za każdą chwilę i tak właśnie staram się robić. To tak jak w relacjach z drugim człowiekiem, zanim go o coś poprosisz, ofiaruj mu coś od siebie. Może to być dobry uczynek, wsparcie kolegi, pomoc mamie czy młodszej siostrze. O ile zdarza się, że szacunek człowieka do człowieka opiera się na własnym interesie, to miłość Boga do ludzi jest zupełnie bezinteresowna, dlatego staram się szukać jej w każdej chwili mojego życia. Podobnie jak ks. Jan Twardowski, który doszukiwał się ręki Boga w najmniejszym stworzeniu: w biedronce, mrówce czy ważce, w każdym geście człowieka (w uśmiechu, radości, a także w jego łzach), ja również staram się być wdzięczny Mu za życie i otaczający mnie piękny świat. Wzrusza mnie szmer potoku, kolor pór roku, wschód i zachód słońca i nocne rozgwieżdżone niebo.
Wiem także, że nie zawsze te relacje z Panem Bogiem są idealne. Czasami gubimy się i przez grzech zrywamy z Nim kontakt. Zupełnie tak, jak uczynili to pierwsi ludzie w raju. Jednak Bóg jest Miłością i gdy wyrazimy skruchę, przebacza nam nasze błędy, Chce tylko, byśmy osobiście do Niego się zwrócili. Nie obrażam się na Pana Boga, gdy w moim życiu pojawia się coś, co nie jest zgodne z moimi oczekiwaniami. Okazuje się, że nie zawsze to, co według mnie jest dla mnie dobre, jest zgodne z zamiarami Stwórcy. Dopiero po jakimś czasie zauważam, że mój wybór i moje decyzje były błędne. Dla mnie ważna jest moja spójna nić z Bogiem i zrozumienie. Idealną relację ze swoim Ojcem miał Jezus.
Tę więź znajdziemy w Jego rozmowie z faryzeuszami, gdy uświadamia im: „ Ja nie jestem sam, lecz Ja i Ten, który Mnie posłał”… czyli Ja i mój Ojciec w niebie to jedność. Bóg posłał swego Syna, byśmy uwierzyli, że On tak ukochał człowieka, iż chcąc odkupić świat sponiewierany grzechami ludzi poświecił życie Jezusa, wyznaczając Mu najbardziej haniebną, krzyżową śmierć. Syn rozumie wolę Ojca, nawet wtedy, gdy oprawcy przybili Jego ręce i nogi do krzyża i szydzili, by udowodnił im, że jest Synem Bożym.
Jakie więc mogą być moje relacje z Bogiem?
Jestem pewien, że Pan Bóg istnieje, że przemawia do nas ,działając na naszą wyobraźnię, na nasze zmysły i uczucia. Gdy zachowam się niezgodnie z Jego oczekiwaniami, w moim sercu pojawia się pustka i rozczarowanie. Wszystko traci właściwe znaczenie. Świadomość o tym, że istnieje ktoś, kto mojemu życiu nadaje sens, bez którego nie dzieje się nic w życiu, pomaga mi budować moje relacje z ludźmi. To tak, jakby więź z Bogiem znajdywała odbicie w więzi z drugim człowiekiem. Dlatego znane słowa ks.Jana Twardowskiego „ Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą” uzmysławiają mi, że nic nie trwa wiecznie. Całe nasze życie podlega upływowi czasu. Dla jednych jest on krótszy, a dla innych dłuższy, ale zawsze jest zależny od Boga. Dowodem na to, jest sytuacja, która zdarzyła się w rodzinie mojego kolegi, którego starszy brat miał wypadek samochodowy. Lekarze w szpitalu stwierdzili zgon pnia mózgu i zaproponowali rodzinie przeznaczyć narządy pacjenta do przeszczepu. Oprócz matki chłopaka nikt nie miał nadziei na jego przeżycie. Jednak jej przeogromna miłość i determinacja w rozmowie z Panem Bogiem nie pozwoliły mu odejść. Wszystkim, którzy słyszeli jej modlitwy wydawało się, że kobieta postradała zmysły. A Bartek wbrew prawom nauki i rozwojowi medycyny wyszedł z choroby i skończył prawo na Uniwersytecie Szczecińskim. Takich przypadków jest wiele. Ja wiem, że relacja tej kobiety z Panem Bogiem układa się bardzo dobrze. Wiem też, że otrzymując od Niego wolną wolę sami staramy się wykorzystać nasz czas na Ziemi na swój sposób. Należy jednak pamiętać, że naszymi uczynkami zapracowujemy na miłość Boga. Dlatego, powinniśmy być dla siebie dobrzy i wyrozumiali. Nie powinniśmy odkładać ważnych w życiu słów na później, bo nie zawsze zdążymy powiedzieć drugiej osobie o swoim uczuciu. Myślę, że podobne przypadki, które zdarzają się w życiu różnym osobom powodują, że nadszedł ich czas, by zastanowić się nad istnieniem Boga. Nie chciałbym oceniać innych, zwłaszcza niewierzących, ale uważam, że każdy otrzymuje szansę na poszukiwanie. Każdy indywidualnie odczuwa Jego istnienie. Tylko szkoda, że nie każdy potrafi te okazje odpowiednio wykorzystać. Ja również do końca nie wiem, czy idę w dobrym kierunku. Po prostu idę, bo czuję silną więź z niewidzialnym gołym okiem Bogiem. Przecież, gdybym Go widział, nie potrzebna byłaby moja wiara, która polega na tym, by nie dostrzegając wzrokiem, lecz za pomocą innych zmysłów odczuwać czyjeś istnienie.
Nadal nie czytam dokładnie Biblii, czasami zaglądam do niektórych przypowieści, ale nie wszystko rozumiem. Natomiast jestem wdzięczny Panu Bogu, że w pewnym momencie życia pozwolił mi spotkać księdza Pawła. Jestem pewien, że to był znak Jego istnienia. Dla mnie wiara wyznacza zasady postępowania. Jest jakby przewodnikiem po życiu doczesnym. Dzięki niej staram się dostrzegać Boga w drugim człowieku. Często ludzka kruchość dodaje nam sił. Wydaje mi się, że słabość człowieka jest dana po to, by z ufnością mógł oprzeć się na ramieniu Boga. Tylko wtedy, gdy w każdej sytuacji zdaję się na Boga, moja perspektywa całkowicie się zmienia. Wokół dostrzegam cuda, podczas, gdy inni widzą zjawiska naturalne i „przypadki.” Ufając Mu czuję się bezpieczny, nabieram sił i dystansu do rzeczy, na które nie mam wpływu. Wychodzę z założenia, że skoro Bóg dał mi do dyspozycji codziennie 24 godziny, to powinienem znaleźć czas na chociaż jedno westchnienie, na jeden uśmiech, czy cichą rozmowę poświęconą tylko Jemu. Taka chwila jest mi potrzebna, bo z natury umysł człowieka ma skłonność do skupiania się na mało istotnych sprawach. Kiedy koncentruje się na błahostce, mój czas staje się nic nie warty. Jednak gdy poproszę o pomoc Pana Boga – mój umysł szybko powraca na właściwe tory i pozwala mi skupić uwagę na ważniejszych sprawach. Przypomniał mi się fragment wiersza, który wygłaszał ktoś z mojej klasy podczas wieczoru jasełek: … „ To właśnie tego wieczoru, gdy wiatr zimny śniegiem dmucha, w serca złamane i smutne cicha wstępuje otucha. To właśnie tego wieczoru, od bardzo wielu wieków, pod dachem tkliwej kolędy Bóg się rodzi w człowieku.”
Słowa poety mogłem zrozumieć dopiero wtedy, gdy dzięki mojemu katechecie znalazłem dobre relacje z Panem Bogiem. Tym, który w imię miłości nauczył nas przebaczać. Zrozumiałe., że niekoniecznie musi być zimno na dworze, by moje serce było chłodne. W każdym razie, zawsze, gdy poczuję smutek i chłód zwracam się do Boga i wtedy także w moje serce „cicha wstępuje otucha”. Chciałbym zaznaczyć, że moja więź Bogiem nie wynika ze złych relacji z rodzicami. Wręcz przeciwnie, obie relacje układają mi się dobrze, z tym że relacja z Bogiem jest zupełnie czymś innym, nieodgadniętym i trudnym do powiedzenia. Z wiarą więc podążam za słowami Stwórcy, które zapisał Jan ewangelista :” Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia.”