Wspomnienie o Annie Kowalewskiej, pomysłodawczyni Półkolonii Na Wzgórzu Hetmańskim i ich opiekunka w latach 1999-2009
Panią Anię kojarzyliśmy od lat z półkoloniami dla młodzieży niepełnosprawnej intelektualnie, które rokrocznie organizowała wakacyjną porą na Pomorzanach w budynku szkoły katolickiej przy ul. Orawskiej w ramach oddziału Akcji Katolickiej i Caritasu przy Parafii Matki Bożej Jasnogórskiej . Szukając środków finansowych, kompletując kadrę odwiedzała przez okrągły rok różne parafie w Szczecinie prowadząc agitację, zbiórki pieniężne. Docierały do nas echa jej szerokiej działalności na polu krzewienia turystyki krajoznawczej i pielgrzymkowej. Była dla nas chodzącą encyklopedią wiedzy o Szczecinie.
Częsty widok, to pani Anna ładująca swoje „akumulatory” u boku ubogich, najsłabszych członków Kościoła. Lubiła ich towarzystwo.
Potrafiła dotrzeć do rodzin, które inni omijali dużym łukiem. Nie miała względu na osoby, wygody, tzw. dobre stosunki, gdy w grę wchodziła rodzina oczekująca wsparcia. Często były to matki czy nawet babcie, samotnie wychowujące głęboko upośledzone umysłowo dzieci.
„Normalką” było poszerzanie przez panią Annę do ostatniej chwili– ku irytacji zaangażowanych w jej dzieło wychowawców- listy uczestników półkolonii… Docierała tam gdzie była potrzeba. Nikomu nie potrafiła odmówić! Lubiła podejmować wyzwania.
Zawsze stawała po stronie człowieka słabego, w potrzebie, gotowa ponosić z tego powodu konsekwencje swoich formalno-prawnych uchybień. Człowiek liczył się dla niej najbardziej. To właśnie wyróżniało ją jako „rasowego” społecznika.
Kiedy w listopadzie 2009r. pani Anna została zaproszona do poprowadzenia konferencji- pojawiła się na zamkowym sympozjum o bezinteresowności pt. „Za darmo nie na darmo” już z lekarskim „wyrokiem” śmierci. Przybyła podzielić się swoimi refleksjami na temat postępującego zaniku społecznikostwa, wszechobecności pytania: „za ile?”. Bez cienia lęku oznajmiła zebranym w sali księcia Bogusława, że jest śmiertelnie chora na raka, co nie przeszkadza jej jednak trwać „na posterunku”, póki znajduje na to siły!
Odwiedzając panią Anię w jej domu – dosłownie na „łożu śmierci”- pierwsze co rzucało się w oczy to ilość osób ją odwiedzających, które udzielały jej wsparcia. Powiedziała wówczas leżąc odwrócona na mniej dokuczliwym boku, że chyba zrezygnuje z etatowej opiekunki, bo po co ma płacić, kiedy tylu ludzi dobrej woli jest stale przy niej. U kresu swojego życia doświadczyła namacalnie, że czyny „za darmo” są „nie na darmo”, że ludzka bezinteresowność za życia rodzi wzajemność, wdzięczność, pragnienie kontynuacji! Były przy niej nawet takie osoby, których wcześniej dobrze nie znała. Będziemy pamiętać panią Anię jako niestrudzonego społecznika, przyjaciółkę osób ubogich, miłującą ojczysty kraj w sposób wyjątkowo przekonywujący. Pani Anna Kowalewska zmarła w swoim domu 2 lutego 2009 roku. Jej dzieło kontynuował do 2018 roku pan Grzegorz Rutkowski, prezes parafialnego oddziału Akcji Katolickiej na Pomorzanach. Niepowtarzalne w swoim rodzaju półkolonie w tymże roku odbyły się po raz ostatni.
AW