Człowiek nie jest „po co” – personalistyczne ujęcie bezinteresowności

dr Małgorzata Wałejko, pedagog z Uniwersytetu Szczecińskiego

Człowiek nie jest „po co” – personalistyczne ujęcie bezinteresowności

 

/konferencja wygłoszona podczas sympozjum na Zamku w Szczecinie 21 listopada 2009/

 

Tytuł do swojej konferencji: „człowiek nie jest po co” zapożyczyłam od profesora Tadeusza Gadacza. W temacie bezinteresowności nurtuje mnie kilka pytań. Dlaczego postawa bezinteresowna ma wartość? Dlaczego tylko taka postawa ma wartość? Jakie są źródła ludzkiej bezinteresowności w najbardziej fundamentalnym sensie? Okazuje się, że odpowiedź na to pytanie, nośna i brzemienna w swojej treści,  mieści się w samym człowieku. W tym kim on w ogóle jest. W tym jak jest, kim jest, w jego godności. Słowo godność jest współcześnie wyświechtane , nadużywane, banalizowane. Leży mi bardzo na sercu , by spróbować oczyścić je z tego banału, tak jak klejnot ze śniedzi.  Jestem przekonana , że za takim – wydaje się z pozoru –  górnolotnym pojęciem godności,  stoi  całe nasze zamkowe spotkanie. Będę starała się to pokazać od strony personalizmu, nurtu w filozofii, który bardzo afirmuje człowieka. W związku z tym nie da się pominąć kwestii teoretycznych, ale to będę chciała poruszyć we wstępie, by następnie przejść do bardziej praktycznych rozważań.

Filozofia personalizmu godnością nazywa niesłychaną moc, która w każdym człowieku drzemie, mieszka. Personaliści uznają godność za wartość, która jest wynikiem kompletu pewnych cech, które w nas są obecne.

Ciekawe jest to, że na co dzień posługując się tymi cechami nie zdajemy sobie do końca sprawy z ich wielkości i rangi. Z tego powodu właśnie warto się nad nimi zastanowić.

Pierwszą z tych cech jest wolność, której podstawą jest nasza wola. Rzeczą nieprawdopodobną jest to, iż człowiek będąc nawet w stanie silnej opresji ze strony innych ludzi, potrafi czuć się wewnętrznie wolnym. Czy to będąc w więzieniu, czy w stanie zniewalającej choroby jest zdolny – w wymiarze wewnętrznym –  przekroczyć to ograniczenie, być wolnym. To ogromna wartość i wielkość człowieka.

Drugą cechą jest rozum, który ma z kolei odniesienie do prawdy. Nasza wolność, gdybyśmy nie byli w stanie sięgnąć tej prawdy, byłaby niesłychanie chaotyczna. W tym miejscu zawsze stają mi przed oczyma rybki w akwarium, które pływają w wielu kierunkach, nie wiadomo w jakim celu. I taka byłaby i nasza wolność, gdybyśmy nie mieli dostępu do prawdy! Nie wiedzielibyśmy w którą stronę się zwrócić, jaki obrać cel. Dzięki rozumowi wiedzionemu do prawdy możemy ten istotny dla nas cel odkrywać.

Trzecia cecha związana z naszą godnością wydaje się prozaiczna: chodzi o nasze ciało. Tylko w przypadku człowieka ciało jest w stanie wyrazić tęsknoty serca, wewnętrzne przeżycia, wyrazić miłość i oddanie.

Te trzy cechy: wolność, rozum i cielesność sprawiają, że czujemy się godni.

Godność jest wartością bytową. Każdy człowiek, który zaistniał posiadł automatycznie  cechę godności. Jest ona niezbywalna, nie da się jej pozbyć. Godność jest niezależna od stanu świadomości, intelektu, zasług czy od pozycji społecznej. Wszyscy ludzie posiadają godność i te jej cechy, które wymieniłam.

Profesor Wojciech Chudy nieżyjący już, mój mistrz, wspaniały personalista, pisze tak: „Godność osobową, taką samą w aspekcie wielkości, rangi oraz równie niezmienną na przestrzeni całego życia, mają zarówno święci jak i zbrodniarze. Identyczną godnością metafizyczną jest obdarzona osoba jeszcze nienarodzona, człowiek niepełnosprawny umysłowo, sprawny profesor uniwersytetu jak i niesprawny pacjent kliniki podłączony do aparatury podtrzymującej jego funkcje życiowe. Tej wartości osoby nikt nie jest w stanie naruszyć”.

W tym miejscu nasuwa się pytanie, którego nie sposób przemilczeć: co z osobami, u których te wspomniane przeze mnie cechy: wolność, rozum, wola się nie ujawniają?  Dotyczy to takich osób jak głęboko upośledzeni umysłowo, ogarnięci śpiączką czy też przykuci od miesięcy do łóżka i podłączeni nieprzerwanie do aparatury czy idąc  jeszcze dalej – osoby będące w fazie embrionalnej. Personaliści mówią , że tak naprawdę cechy te – nawet jeśli człowiek ich w sobie nie zaktualizował –  pozostają  w nim w wymiarze potencjalnym, i w żaden sposób nie umniejszają przez to jego wartości. Człowiek w tych ekstremalnych warunkach egzystencji pozostaje nadal osobą – zakłócone są tylko funkcje komunikacji! Człowiek taki nie jest w stanie zakomunikować nam tej wielkości, unaocznić swojej godności.

Personalizm uczy nas chylić czoła przed tajemnicą jaka jest złożona w człowieku: przez sam fakt, że jest , że zaistniał – już jest godny!

Pozostaje mi teraz wskazać odpowiedź na pytanie: dlaczego bezinteresowność ma wartość? Odwołam się do myśli Karola Wojtyły, późniejszego papieża, który tak ujął kwestię bezinteresowności w człowieku: ”Osoba ludzka jest takim dobrem, że właściwe, pełnowartościowe – jedynie sensowne/d.a./- odniesienie do niej stanowi tylko miłość”. Innymi słowy osoba jest takim dobrem, którego nie godzi się traktować, jako przedmiot użycia czy używać  interesownie jako środek do celu. Wniosek z tego płynie taki: kiedy poznajemy człowieka jaki on naprawdę jest, to nie możemy go już nie kochać! Miłość powinna być naturalną naszą reakcją, kiedy pojmiemy istotę człowieczeństwa.

Chciałabym teraz przejść do świadectw przeżywania tej prawdy o człowieku. Zdaję sobie sprawę, że to co przeżyte, doświadczone jest bardziej nośne, aniżeli najwspanialsze, lecz „suche” treści filozoficzne.

Najpierw pozwolę sobie przytoczyć opowieść Tadeusza Gadacza, wybitnego polskiego filozofa, który w 2001 roku prowadził polemikę na temat eutanazji z profesorem Jackiem Hołówko, etykiem.

Brak możliwości komentowania.