Autor: prof. dr hab. Andrzej Szahaj
Konferencja przygotowana na sympozjum „Wspólnota. Wyjątkowa przestrzeń” w ramach VIII Szczecińskiego Zalewu Myśli, na Zamku Książąt Pomorskich 19 – 21 listopada 2015
Najogólniej rzecz ujmując wspólnota to zbiór ludzi, którzy odczuwają więź wynikającą z podzielania przekonań o charakterze aksjologicznym (przede wszystkim swiatpogladowym i etycznym) i którzy dzięki pozostawaniu we wspólnocie mogą realizować jakieś istotne dla siebie potrzeby zarówno o charakterze duchowym, jak i materialnym. Przy czym ze wspólnotą w pełnym tego słowa znaczeniu mamy do czynienia tylko wtedy, gdy wśród jej członków istnieje świadomość istnienia owej więzi. Taką wspólnotę można nazwać „właściwą”, albo wspólnotą dla siebie. Wspólnotą ułomną lub wspólnotą w sobie byłaby taka wspólnota, której członkowie nie zdają sobie sprawy z istnienia owej więzi, co w istotny sposób wpływa zarówno na ich myślenie, jak i postępowanie. Przechodzenie od wspólnoty w sobie do wspólnoty dla siebie uważam za istotny element zbiorowego uczenia się, czy używając innej terminologii – dojrzewania.
Poniżej przedstawiam dziesięć punktów określających przyjmowany przeze mnie (i nie tylko przez mnie) model dobrej wspólnoty. Przez „dobrą wspólnotę” rozumiem taką, która jest nastawiona na realizację dobra swoich członków oraz dobra wspólnego. Zdaje sobie przy tym sprawę, że kwestia oceny w kategoriach dobra i zła jest w tym przypadku pochodną pewnych przekonań o charakterze aksjologicznym typowych dla kultury zachodniej w jej najlepszym wydaniu. Idzie o to, że mogą istnieć (i faktycznie w dziejach istniały oraz wciąż istnieją) także takie wspólnoty, które, choć spełniają kryterium wspólnotowości określone powyżej oraz zaspokajają potrzeby swych członków, nie realizują dobra wedle przyjętego powszechnie w kulturze zachodniej określenia tego, co dobre a co złe. Klasycznym przykładem tego typu wspólnot są wspólnoty mafijne. Nie każda, zatem wspólnota jest wspólnotą godną aprobaty, o czym warto pamiętać wtedy, gdy mamy do czynienia z pochwałą wspólnotowości, jako takiej.
Dobra wspólnota to wspólnota:
- Konstruktywistyczna, a nie organiczna, co oznacza, że jest to wspólnota szanująca autonomię jednostek, wzorująca się raczej na kręgu przyjaciół niż na rodzinie, wspólnota będąca rezultatem swobodnego wyboru jednostek, a nie konieczności wynikającej z istnienia jakiejś naturalnej więzi (np. krwi, ziemi czy rasy), uznająca swój wyobrażeniowy charakter, tzn. postrzegająca siebie, jako wynik świadomych działań mających na celu jej ukonstytuowanie, bądź też, jako budzący nieustanne zdziwienie i troskę rezultat wspaniałego zbiegu okoliczności; wreszcie jest to wspólnota dopuszczająca różnice poglądów, a zatem niewymuszająca jedności za wszelką cenę. Harmonia w niej powstaje nie za sprawą istnienia możliwie jak najbardziej przewidywalnych podmiotów umieszczonych w miejscach, w których mają one pełnić jakąś z góry przypisaną rolę, lecz za sprawą ciągłego procesu mediowania wzajemnych stosunków i pozycji jednostek lub ich związków, które mogą swobodnie artykułowa swoje odmienne zapatrywania i potrzeby. Wewnętrzna krytyka jest przyjmowana w takiej wspólnocie, jako naturalny element dbałości o dobro wspólne a nie zdrada jej ideałów.
- Sprawiedliwa, tzn. dająca wszystkim równe szanse rozwoju, nierozdająca kar i nagród niesłusznie (niezgodnie z poczuciem sprawiedliwości swych członków), unikająca arbitralności w podejściu do nich, budząca zaufanie ze względu na stałość, przejrzystość i trwałość swych zasad postępowania. Wspólnota taka domaga się także od swoich członków, aby w swoim życiu postępowali sprawiedliwie wobec innych i w ten sposób tworzyli sprawiedliwa wspólnotę sprawiedliwych ludzi.
- Solidarna, co oznacza, że jej członkowie czują się ze sobą solidarni oraz odpowiedzialni wzajem za siebie, nie starają się, zatem uzyskać czegoś kosztem innych, ani tez nie zamykają się w kręgu swoich egoistycznie pojętych interesów. Jest to wspólnota, której siłę mierzy się jej najsłabszym ogniwem, a nie ogniwem najsilniejszym. Nikogo w niej nie pozostawia się swemu losowi, każdy jej członek może liczyć na pomoc innych. Empatia i współczucie jest w niej normą.
- Inkluzywna (otwarta), tzn. przyjmująca do swego składu każdego, kto chce do niej dobrowolnie przystąpić i deklaruje chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności za podtrzymywanie więzi wspólnotowych, nadto niewykluczająca nikogo ze swego grona arbitralnie, tzn. na podstawie kryteriów, na które nie wszyscy jej członkowie się godzą. Odmówienie Członkostwa w niej nie jest, zatem sprawą niespełniania jakiegoś kryterium, na które kandydaci do niego nie mają żadnego wpływu, lecz jedynie takiego, które wiąże się z ich wola i świadoma decyzją.
- Pluralistyczną, tzn. akceptująca wewnętrzne zróżnicowanie światopoglądowe (i inne), choć poszukująca etycznych punktów wspólnych różnych światopoglądów (minimalnego konsensu etycznego), które pozwalają jej zachować pewną wewnętrzną spójność i różnią ją od innych wspólnot. Dobra wspólnota uznaje owo zróżnicowanie za szanse na uczenie się (poprawę) w wyniku konfrontacji różnych punktów widzenia, stąd tez nie tylko jej nie tłumi, aby uzyskać jakąś założoną z góry jedność, lecz do niej zachęca przez nagradzanie życzliwa uwaga tych, którzy proponują cos nowego.
- Tolerancyjna, tzn. a. znosząca cierpliwie inność w sobie, inność, która może budzić irytację bądź zniecierpliwienie nawet większości jej członków; b. gwarantująca równe prawa i traktowanie wszystkim mniejszościom, które chcą pozostać w jej obrębie, honorując jej główne założenia aksjologiczne, c. odnosząca się do innych (konkurencyjnych) wspólnot z życzliwością weryfikowana w trakcie wzajemnych kontaktów.
- Dobrze poinformowana, tzn. pozwalająca na swobodne tworzenie oraz rozpowszechnianie informacji, a także uzbrajająca swych członków w stosowne narzędzia techniczne oraz odpowiednie kompetencje pozwalające na wytwarzanie oraz odczytywanie informacji. Wykluczenie informacyjne jest w niej traktowane jako zasadnicza wada, która musi być usunięta w imię dobra wspólnoty jako takiej.
- Partycypacyjna, tzn. zachęcającą wszystkich do czynnego udziału w jej życiu oraz
kierująca się zasadą: „co dotyczy wszystkich, obchodzi wszystkich”. Robi ona wszystko, aby przekonać swych członków, że maja rzeczywisty wpływ na jej życie, nagradza tych, którzy poświęcają swoje życie prywatne dla jej spraw, pamiętając jednak, ze służba na rzecz wspólnoty nie może by narzucanym z góry Obowiązkiem, lecz raczej nagradzanym powszechnym szacunkiem swobodnym wyborem podmiotów szczególnie związanych z jej losem.
- Szukająca spójności przez „przyjaźń obywatelską”, a nie przez kreowanie wroga,
przy czym przez „przyjaźń obywatelską” rozumiemy jednoczące wspólnotę
poczucie podzielania podstawowych wartości, a także takie cechy wzajemnych
relacji jej członków jak zrozumienie, życzliwość, tolerancja i zaufanie.
- Poszukująca dobra wspólnego na drodze otwartej debaty, co oznacza, że nikt nie ma
prawa ogłosić co jest dobrem wspólnym jakiejś wspólnoty bez poddania tego pod
osąd innych, którzy mogą się na ten temat swobodnie wypowiadać.
Ze wszystkich cech dobrej wspólnoty wymienionych powyżej zdecydowanie najważniejsza jest sprawiedliwość. Bez niej wspólnota się rozpada, zaczątkiem rozpadu jest pojawiający się brak zaufania prowadzący w skrajnym przypadku do demoralizacji wynikającej z uznania przez jednostki, że w życiu wspólnym wszystkie chwyty są dozwolone zaś interes własny jest najważniejszy. Znakiem owej demoralizacji jest stan traktowania wszystkich innych jako potencjalnych wrogów, wobec których można używać dowolnych środków celem realizacji swojego egoistycznego interesu. Jednak także nie honorowanie innych zasad wymienionych powyżej może mieć dla wspólnoty fatalne następstwa. I tak: rezygnacja z konstruktywistycznego modelu wspólnoty na rzecz modelu organicznego będzie skutkować stłumieniem ludzkiej indywidualności, różnorodności, prawa do krytyki, a wreszcie – prawa do swobodnego kształtowania swojego życia w wyniku autonomicznych wyborów, czyli zniewoleniem. Brak solidarności doprowadzi wspólnotę do stanu zobojętnienia na ludzka krzywdę i nieszczęście, co w dłuższej perspektywie musi zagrozić jej istnieniu jako takiemu. Rezygnacja z inkluzowości może spowodować pojawianie się w życiu wspólnoty syndromów „oblężonej twierdzy”, spośród których najgroźniejszy jest ten wyrażający się w haśle” kto nie z nami ten przeciwko nam”. Nie oznacza to wcale, ze każda wspólnota nie ma prawa do zamykania swych granic dla innych, a jedynie, ze granice te musza być przepuszczalne, dla tych, którzy chca się stać jednym z nas i udowadniają swym życiem, ze na bycie jednym z nas zasługują.