Kiedy wspólnota jest autentyczna?

Autor: ks. Mirosław Tosza, wspólnota „Betlejem” z Jaworzna

Konferencja przygotowana na sympozjum „Wspólnota. Wyjątkowa przestrzeń” w ramach VIII Szczecińskiego Zalewu Myśli, na Zamku Książąt Pomorskich 19 – 21 listopada 2015

Siedzibą wspólnoty „Betlejem” jest budynek po szkole podstawowej w Jaworznie. Mieszkamy i żyjemy razem od 2000roku, ja-katolicki ksiądz wraz z osobami bezdomnymi: uzależnionymi od alkoholu, więźniami, osobami z niepełnosprawnością intelektualną czy też z takimi, którym z różnych powodów „wymknęło się” życie rodzinne i nie mają powrotu do swojego domu. Od początku przyświecał nam ideał domu rodzinnego, a nie przytułku, noclegowni. Oparliśmy nasze życie wspólne na kilku fundamentach: partnerstwie , modlitwie, pracy i służbie. Pierwszą grupę mieszkańców stanowią rezydenci, którzy przebywają w naszym domu bezterminowo. Są to osoby starsze, niepełnosprawne którym trudno byłoby prowadzić samodzielne życie poza wspólnotą. Pozostali uczestnicy domu po pierwszym roku próbnym odbywają rozmowę ze wspólnotą, która przedłuża bądź nie ich dalszy pobyt w domu na kolejny rok. Żyjemy rytmem codziennej modlitwy. Spotykamy się rano na rozważaniu wybranego psalmu. We wtorki uprawiamy medytację w której uczestniczą też osoby „z zewnątrz”, także przyjaciele naszej wspólnoty. Uczymy się jak przeżywać ciszę wewnętrzną w duchu medytacji chrześcijańskiej. Uważamy, że jest ona nieodzowna aby człowiek odnalazł samego siebie. W czwartki spotykamy się na wspólnotowej eucharystii z udziałem także naszych przyjaciół. Po mszy odbywa się nocna adoracja Najświętszego Sakramentu. W niedzielę ma miejsce uroczysta eucharystia na którą przychodzi wiele rodzin z dziećmi. Po mszy spotykamy się wszyscy na wspólnym posiłku.

Od samego początku tworząc wspólnotę wystrzegaliśmy się „getta”. Bardzo dobre warunki lokalowe zachęcały nas do tworzenia szerokiego środowiska, gdzie można budować więzi między ludźmi. Ważnym ogniwem naszego życia wspólnotowego jest praca. Kierujemy się myślą św.Pawła: pracując sami zapewniamy sobie własną egzystencję. Praca na terenie domu odbywa się codziennie do godziny szesnastej. Część naszych osób pracuje zawodowo „na zewnątrz”. Pozostali pracują przy przygotowywaniu posiłków, uczestniczą w pracach remontowych na terenie domu. Część mieszkańców opiekuje się naszymi zwierzętami: mamy dwa osły, dziesięć owiec, dwie kozy. Ważnym obszarem aktywności mieszkańców naszego domu jest pracownia rękodzieła. Tu powstają nasze ikony oraz wyroby ceramiczne wypalane w piecu ceramicznym pod okiem instruktora.

Zwracamy uwagę na to, że człowiek oprócz dachu nad głową potrzebuje więzi, szacunku, przyjaciół , piękna, poczucia sensu. Myślę, że głównym problemem, który pojawia się na drodze tworzenia domów podobnych do naszego jest redukowanie potrzeb jego mieszkańców do sfery socjalnej. Pierwsze pytanie bezdomnych to: dla kogo mam żyć?, dla kogo mam się starać?, dla kogo mam spłacić długi? Na pytanie: ilu naszych uczestników się usamodzielniło czy raczej odnalazło się?, naszą odpowiedź znaleźliśmy w doświadczeniu , że z bezdomności nie wychodzi się tak po prostu „gdzieś”, ale jest to droga „do kogoś”! Sam postulat: „żebyś przestał pić”, „zaczął żyć przyzwoicie” jest niewystarczający. Trzeba pomóc bezdomnemu odnaleźć poczucie wolności.

Po zarysowaniu specyfiki mojej wspólnoty, przejdę do refleksji nad warunkami, które sprawiają, że jawi się ona jako autentyczna. Jesteśmy wspólnotą chrześcijańską i autentyzmu trzeba doszukiwać się już w nazwie i powołaniu. Nazywamy się wspólnotą „Betlejem” i wierzymy , że w nazwie tej ukryty jest nasz autentyzm. Dlatego postulaty dla życia wspólnego staramy się odczytać z tego, co wydarzyło się w Betlejem: wraz z przyjściem Boga na ziemię, jego wcieleniem we wszystkie sprawy „ludzkie” sprawy, z odrzuceniem włącznie. Bóg przyszedł na świat ze statusem „bezdomnego”, a pierwszymi którzy przychodzą do Niego w odwiedziny są ubodzy pasterze żyjący z dal od własnych domów. Także mędrcy, którzy Go odwiedzili są w drodze poza domem! Tajemnica Betlejem dla osób bezdomnych zasadza się na podobieństwie przebytej drogi podobnie jak droga Boga, opartej na tułaczce, szukaniu swojego miejsca, znoszeniu niewygód, odrzuceniu, prześladowaniach. Można powiedzieć , ze Bóg był uchodźcą. Tak jak i współczesny uchodźca, Bóg uciekał z rodzicami przed śmiercią. Perspektywa Betlejem jak widać rodzi daleko idące konsekwencje praktyczne dla naszej wspólnoty bezdomnych.

Postawmy kluczowe pytanie: dlaczego ludzie do nas przychodzą? Przychodzą z powodu biedy, bezdomności, uzależnienia, rozwodu, samotności, zimy, głodu. To jest ta warstwa zewnętrzna przyczyny dla której się u nas pojawiają. Jestem głęboko przekonany, że do takiego miejsca jak „Betlejem” te osoby są jednak przysyłane. Czyli, ze za nimi stoi na pewno jakiś anioł , który im powiedział podobnie jak pasterzom, którzy pilnowali owiec: „idźcie do Betlejem”. Taki punkt widzenia bardzo zmienia optykę! Bo to, co np.dla księdza jest niebezpieczne w „takich” miejscach przebywania jak to nasze „Betlejem” to fakt, że ja „na dzień dobry” mam przewagę nad bezdomnymi oferując im dom, schronienie, pewien ład, i w związku z tym mogę stawiać im warunki! – Jestem przecież tu gospodarzem, ja to miejsce stworzyłem – „piękne” pokusy…Natomiast kiedy mam świadomość, że ten kto się pojawia w drzwiach jest przysłany przez kogoś większego od mnie, każe mi stanąć przed nim w pokorze. Bo ten, który do ciebie przychodzi nie ma, co prawda nic, ale nie wiesz jaki anioł za nim stoi…, Więc lepiej nie zaczynaj , bo nie wiesz bowiem jakie moce anielskie za nim stoją!

Podzielę się genialną myślą jaką znalazłem w bulli papieża Franciszka, że miłosierdzie Boga jest wyrazem odpowiedzialności Boga za ludzi. Bóg jest odpowiedzialny za ludzi, bo jest miłosierny. Nie godzi się więc na zło, na biedę, uzależnienie. Poczucie odpowiedzialności za drugiego wzywa człowieka do działaniato jest ta pierwsza „sprężyna” naszego działania we wspólnocie. Drugą stanowi myśl zawarta w ujmującej scenie starotestamentalnej sprzed tysiąca laty przed narodzinami Jezusa, gdzie ujawnia się kluczowa wskazówka dla chrześcijan : nie tak patrzy Bóg jak patrzy człowiek. Oto Samuel przychodzi do Jessego w Betlejem i oznajmia mu: -Jednego z Twoich synów przychodzę namaścić na króla. Jesse ma siedmiu synów. Samuel słyszy w sercu głos Boga: Nie zwracaj uwagi na jego wzrost, wygląd, bo nie tym się kieruję. Nie patrz na to co zewnętrzne, patrz na serce. I pada w stronę Jessego słynne pytanie Samuela: -To wszyscy twoi synowie? Wtedy Jesse przypomniał sobie o jeszcze jednym synu, który akurat wypasał owce z dala od domu. Do głowy mu nie przyszło, że Samuelowi może chodzić o tego właśnie syna. Prorok zwraca się ponownie do ojca synów: – Zawołaj go. Nie rozpoczniemy uczty, aż twój syn najmłodszy nie przyjdzie do nas. Brać nieustannie w nawias nasze własne myślenie, rozwiązania i nasłuchiwać głosu Boga, bo ludzkie drogi nie są drogami Bożymi. To bardzo ludzkie myślenie: „wszyscy, tylko nie on”…Mamy przecież swoich faworytów i pewniaków. Pragnę ponownie przytoczyć piękne zawołanie Samuela: „Nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie”.. Praktyka codzienna pokazuje, że bardziej skłonni jesteśmy czekać przy stole raczej na VIPów niż na najuboższych. Jeżeli wolno nam mówić, że w Betlejem jest jakiś dział promocji, to zapewne mieści się on w domu Jessego! Jest to dział promocji ubogich i ich się promuje na królów. Wspólnota tworzona z ludźmi ubogimi powinna być wspólnotą namaszczenia jakąś znaczącą miarą. Widzimy jakie to jest ważne, gdy ktoś przychodzi do nas i od razu z jego głosem liczy się gospodarz. Ten ubogi przybysz ma za sobą całą serię strat. Stracił zdrowie, majątek, dach nad głową, kontakt z najbliższymi. Zadaniem wspólnoty jest pomóc mu w odbudowaniu własnej wielkości.

Przejdę teraz do praktycznych przykładów namaszczania ubogich na królów. Jedną z takich „królewskich” przestrzeni jest piękno. Bardzo nam zależy aby rzeczy , które własnoręcznie wykonujemy były piękne. Aby ubodzy mieli nieustający kontakt z pięknem, żeby dom nasz był piękny w taki sposób, że odwiedzający nas goście ze zdumienia przecieraliby oczy: czy to naprawdę jest dom dla bezdomnych? Inspirujemy się twórczością i ideami Austriaka Hundertwassera. Ten artysta-samouk postulował na przykład, by na domach w których zamieszkiwali ludzie ubodzy stawiać złote kopuły, by podkreślić w ten sposób sakralny wymiar ich życia… Miejscom „niechcianym” w architekturze nadawał piętno piękna. Tak powstała słynna złota kopuła Hundertwassera na szczycie budynku wiedeńskiej spalarni śmieci, która odtąd stała się turystyczną atrakcją Wiednia! Inspirując się jego pracami postawiliśmy w naszym domu kominek, którego ściany zostały obłożone mozaiką. W ogólnopolskim konkursie na najładniejszy kominek –wśród 120 zgłoszonych projektów naszemu przypadła w udziale trzecia nagroda! Kiedyś pojawił się u nas pan redaktor i nie ukrywając swojego zdziwienia zapytał: po co bezdomnym kominek?

Równie ważne jak tworzenie rzeczy pięknych jest bywanie w miejscach pięknych. Urządzamy własną galerię, chodzimy na wystawy, zapraszamy twórców do siebie, wyjeżdżamy co roku na rowerami na pielgrzymki w piękne zakątki Europy. Realizujemy inicjatywy kulturalne: „Dom z kulturą” czy „Polska światłoczuła” w ramach których odbywają się pokazy dobrych filmów oraz spotkania z ich twórcami. Muszę podkreślić , że to wszystko nie powstaje wg klucza: „dla bezdomnych”. Jesteśmy otwarci „na zewnątrz” i zapraszamy wszystkich chętnych, by wspólnie obcować z pięknem.

     Kolejną naszą inicjatywą jest tworzenie ikon na deskach z nadpalonych kawałków drewna . W zeszłym roku włączyliśmy się czynnie w odbudowę dachu kościoła katedralnego w Sosnowcu spalonego w wyniku pożaru. Razem z osobami bezdomnymi przywieźliśmy z tego pogorzeliska nadpalone kawałki drewna, dachówek, by uczynić z nich podłoże dla serii …tysiąca ikon. Prace te następnie sprzedawaliśmy po parafiach, a połowę zebranych pieniążków /ok.50tys.zł/ nasi bezdomni artyści przekazali w darze od siebie na odbudowę katedry! Pewnie nie osiągnęlibyśmy takiego wyniku finansowego, gdyby nie pomogła nam w tym telewizja, która w porze największej oglądalności podała ze zdumieniem wiadomość, że oto bezdomni sami niewiele mając przekazują własny wysiłek w darze innym! Nazajutrz z całej Polski przyszło 400 zamówień na …ikony. Musieliśmy powołać sztab kryzysowy, aby podołać tym zadaniom. Przychodzi w tym momencie refleksja nad fenomenem wzajemności: ubodzy obdarowani „po królewsku” odpłacają drugim tym samym! Naszym zadaniem jest pomóc ubogim zrzucić łuski , które przysłaniają bijące od nich światło. To ubodzy tak naprawdę rozświetlają nam drogę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.